Język Shakespeare’a w krainie Joannitów

Co połączyło wielkie imperium z małą wyspą na Morzu Śródziemnym? 

Czy partnerstwo to przypominało przyjaźń Dawida z Goliatem? 

Felieton jest poświęcony tej części historii Malty, która wiązała się z Wielką Brytanią i jej wpływowi na dzisiejszy charakter tej sympatycznej wyspy na Morzu Śródziemnym.

Opowieść zaczniemy jednak od słynnego… Francuza.

Odcisk buta Napoleona.

Rzecz tyczy roku 1798. Napoleon – jeszcze jako generał wojsk Republiki Francuskiej – wyrusza na egzotyczną wyprawę wojenną do Egiptu. Wypływa z Tulonu na czele floty francuskiej i przeprawia się przez Morze Śródziemne w kierunku Afryki. To sprytny strateg. Wie, że na szlaku do Egiptu znajduje się mała wyspa, mała, ale bardzo bogata. Jest położona strategicznie. Kto ją kontroluje – kontroluje szlak morski z Europy do Afryki i Azji. Włada nią Zakon Kawalerów Maltańskich, nieco już podupadły, ale ciągle bogaty. W skład Zakonu wchodzi zaś duża grupa Francuzów. Kogo poprą: młodego, charyzmatycznego generała, reprezentującego wolność, równość i braterstwo, czy jakiegoś Niemca, wielkiego mistrza już tylko z tytułu? Dni chwały Zakonu przeminęły. Teraz liczył się pieniądz i władza. Przewidywania młodego korsykańskiego generała się sprawdziły. Francuscy Joannici ochoczo się do niego przyłączyli. Wielki mistrz uległ pod wpływem perswazji natury ekonomicznej i zwyczajnie sprzedał wyspę, wraz z zamieszkującymi ją Maltańczykami, którzy jako jedyni próbowali oporu. W ten sposób Napoleon zdobył Maltę w trzy dni. Zabrał bogactwa na finansowanie kampanii w Egipcie (nie oszczędził nawet srebrnej zastawy, na której jadali chorzy w słynnym szpitalu Joannitów). Narobiwszy szumu, odpłynął, pozostawiając na wyspie 3-tysięczny garnizon. To zaburzyło równowagę wpływów politycznych na Morzu Śródziemnym. Rządząca na morzach Anglia – ojczyzna takich żeglarzy jak: Drake, Cook, czy współczesny Napoleonowi – Nelson, nie mogła dopuścić, by ktoś inny przejął kontrolę nad tym akwenem. Najpierw lord Nelson zniszczył flotę, która przewiozła Napoleona do Egiptu, a następnie wyruszył na Maltę. Twierdze maltańskie były trudne do zdobycia, zarządził zatem blokadę morską wyspy. Nie poszło gładko i przyjemnie. Dowódca francuskiego garnizonu był honorowy i uparty. Wytrzymał 2 lata, zasadniczo odcięty od dostaw. Po dwóch latach nie pozostał na wyspie ani jeden szczur, a Francuzi zmuszeni byli przerabiać kotwiczące w porcie okręty na opał. Na wodzie Anglicy, a na lądzie Maltańczycy uprzykrzali okupantom życie. W końcu, w roku 1800 zdziesiątkowana chorobami i zwyczajnie głodna francuska załoga uległa. Anglicy wkroczyli na Maltę, skąd mieli dobrą bazę wypadową na pozostawiony przez Napoleona garnizon w Egipcie. 

Fish and chips zamiast żabich udek.

Anglicy nie zamierzali rezygnować z kluczowego punktu na szlakach handlowych Morza Śródziemnego. W czasach napoleońskich Malta znajdowała się pod ich protektoratem. Po upadku Cesarza Francuzów, została kolonią angielską. Spokojnie funkcjonowała, rozwijając gospodarkę i handel pod bokiem wielkiego protektora. Z uwagi na położenie, Royal Navy stworzyło tu bazę dla swojej floty i kontrolowało szlaki do Afryki i Azji. Mimo imperialnej polityki, Anglicy umożliwili Maltańczykom zadbanie o ich dziedzictwo kulturowe. W XIX wieku spisano, a następnie wprowadzono do szkół język maltański. Dwujęzyczna struktura nauczania przetrwała do dziś. Malta zachowała również odrębność religijną. Prawie 96% Maltańczyków jest wyznania katolickiego, protestanci stanowią ok. 1% wyznawców. 

„Niezatapialny lotniskowiec”.

Przyszły czasy, kiedy maltańska baza wojskowa musiała stawić czoła dużemu zagrożeniu, a obecność Anglików na wyspie stanęła pod dużym znakiem zapytania.

Na arenie pojawił się nowy przywódca, marzący o podboju świata - der Führer. W ramach podboju świata miał oczywiście w planach zagarnięcie Afryki, a na drodze stała mu maleńka wyspa, wroga kolonia, utrudniająca spokojne dostarczanie ludzi i zaopatrzenia na brzegi Egiptu. Anglia, która sama w tym czasie przeżywała ciężkie chwile atakowana przez niezliczone ilości Messerschmitów i Junkersów, nie miała zasobów na obronę swojej maltańskiej kolonii. Führer, będąc zaangażowanym w działania nad Anglią, na ich kolonię wysłał siły powietrze włoskiego kolegi po dyktatorskim fachu. 

Jakimi siłami Malta miała przeciwstawić się Regia Aeronautica? 

Niektóre źródła podają, że było to 6, a niektóre że 4 przestarzałe samoloty typu Gladiator (znaczy dwupłatowce). Sprawność bojową posiadały 3 z nich. Co było czynić? Wystartowały bronić Malty przed eskadrami włoskich myśliwców i bombowców. Maltańczycy nadali im piękne imiona: Wiara, Nadzieja i Miłosierdzie. Musieli przekazać im także energię tej niezwykłej wyspy, bowiem stała się rzecz niesłychana. Trzy przaśne samoloty zmiotły z nieba 37 nowoczesnych włoskich maszyn. Zaimponowała Malta swojemu wielkiemu protektorowi, dostała więc parę myśliwców typu Hurricane, a potem nawet Spitfire’y. Włosi musieli otrzymać wsparcie od niemieckiej Luftwaffe, bo nie dawali rady zawładnąć niebem nad Maltą. Tu skończę z wesołym tonem tej opowieści. Ostatni nalot na wyspę miał miejsce 20 lipca 1943 roku. Był to 3340 nalot (licząc od 11 czerwca 1940 roku, kiedy rozpoczęło się oblężenie Malty)[1].W sumie podczas trwającego 3 lata oblężenia wyspy spadło na nią ok. 14 tys. bomb. Zginęło około 1500 osób z 270-cio tysięcznej populacji Maltańczyków. Ci, po raz kolejny okazali hart ducha. Przeżyli na głodowych racjach, odcięci od dostaw z morza. Wikipedia podaje, że w najgorszych momentach oblężenia na dzienną rację cywila składały się: „trzy cukierki, pół sardynki i łyżka dżemu”. Pokazali, że są twardym, dzielnym narodem. Malta nie została rzucona na kolana, nie została zdobyta. Jednak zapłaciła za kolejną cudzą wojnę wysoką cenę. Wyszła z działań wojennych całkowicie zniszczona, z podupadłą gospodarką, nie mogąc samodzielnie wyżywić swoich mieszkańców.

Popiersie sir Winstona Churchilla, który nazwał Maltę „niezatapialnym lotniskowcem”, Górne Ogrody Barrakka, Valletta; fot. P. Jarkiewicz

Spuścizna.

Minęło 20 lat, w roku 1964, ten waleczny naród w końcu doczekał się niepodległości. Wpływy angielskie na Malcie jednak ciągle są widoczne. Zaczynając od lewostronnego ruchu, angielskiego systemu szkolnictwa, na języku kończąc. Angielskie korzenie i język pomogły na tyle rozwinąć gospodarkę, że ta mała wyspa stała się liczącym partnerem handlowym, centrum finansowym i turystycznym. W szkołach mali Maltańczycy uczą się równolegle języka maltańskiego i angielskiego. Ok 90% Maltańczyków posługuje się językiem angielskim, a w niektórych branżach jest to główny język komunikacyjny. Mimo, że równolegle 86% Maltańczyków zgłasza, że woli się posługiwać językiem ojczystym[2], język angielski jest językiem maltańskiego biznesu i branży turystycznej. Dlatego jadąc na Maltę, wszędzie spokojnie można dogadać się w języku Shakespeare’a. 

Znajome budki telefoniczne - angielski symbol na Malcie; fot. P. Jarkiewicz

Turystyka językowa.

Z połączenia turystyki z brytyjskimi wpływami na Malcie rozwinęła się baza wyspecjalizowana w nauczaniu języka angielskiego obcokrajowców. Jest to połączenie przyjemnego z pożytecznym. Odkrywanie tajemnic wyspy, odpoczynek wśród przyjaznych ludzi można połączyć z nauką języka angielskiego. Zajmują się tym wyspecjalizowane w kursach językowych szkoły, które często łączą swoje oferty z atrakcjami turystycznymi oferowanymi przez archipelag maltański. Poznajemy więc wyspę i uczymy się języka. Jest to świetny pomysł na wakacje zwłaszcza dla osób na co dzień zabieganych, które nie mają czasu, by zebrać się do nauki. W środowisku „naturalnym” język lepiej się „wchłania”, a gdy jest się skazanym na mówienie tylko w nim, to przyswaja się go nader szybko. To także świetna propozycja dla rodzin z dziećmi, gdzie naukę można połączyć z zabawą. 

Sama jako nastolatka jeździłam na kursy językowe do Anglii. To dzięki nim pokonałam barierę językową i zaczęłam mówić płynnie. Zaczyna się nie tylko komunikować, ale i myśleć w danym języku. Przez 4 lata jeździłam do różnych miast w Anglii. Gdybym wówczas wiedziała, że na małej słonecznej wyspie znajdę ten sam poziom nauki, chociaż raz wybrałabym się na Maltę.

Wśród szkół działających na Malcie na uwagę zasługuje oferta szkoły Maltalingua. Szkoła znajduje w malowniczej, zorientowanej na turystów, miejscowości St Julian’s. 

Nawiązując do początku naszej historii, było to pierwsze miasto na Malcie, w którym stopy swe postawiły wojska Napoleona w czasie inwazji. Dziś, w miejscu lądowania Francuzów, w Zatoce Spinola, cumuje wiele kolorowych łodzi rybackich, a to co złowią jest dostępne na talerzach małych restauracyjek rozlokowanych dookoła zatoki.

 widok od strony morza na Portomaso Business Tower - najwyższy budynek na Malcie, znajdujący się w St. Julian’s; fot. P. Jarkiewicz

Szkoła znajduje się zaledwie 50 metrów od morza. Jej oferta jest różnorodna i przewiduje nawet możliwość nauki języka dla całych rodzin. Dla swoich kursantów szkoła organizuje również atrakcje po godzinach lekcyjnych takie jak: różnego rodzaju imprezy oraz wycieczki mające na celu poznanie wyspy, jej uroków przyrodniczych, historii i kultury oraz w praktyce sprawdzenie znajomości języka. Jakość nauki Maltalingua została nagrodzona międzynarodowym certyfikatem jakości EAQUALS, zdobywając maksymalną liczbę punków w 8-u z 12-u kategorii podlegających ocenie.Informacja o kursach i ofercie jest dostępna w języku polskim na stronie: 

http://www.maltalingua.pl

Zabytkowy budynek szkoły Maltalingua, wewnątrz wyremontowany z zachowaniem maltańskiego stylu; źródło: Maltalingua

 

 [1]Źródło: Wikipedia

 [2]Źródło: Wikipedia