Najlepszy, najszybszy, największy, ale niebezpieczny – po prostu Titanic

15 kwietnia przypada 105 rocznica ogromnej tragedii. Tego dnia pod wodami Oceanu Atlantyckiego zniknął cud techniki początku XX wieku - statek pasażerski, linii White Stare Line, o nazwie Titanic. Imię, które otrzymał transatlantyk odzwierciedlało jego potęgę. Długi na niemalże 270 m, o szerokości 29 m i maksymalnej wysokości (od stępki do końca kominów) 53 m, obsługiwany przez niemalże 900 osób załogi, mógł przewozić ok. 2400 pasażerów na trasie Anglia – Ameryka Północna. 

RMS Titanic opuszczający Southampton 10 kwietnia 1912 r.; fot. F.G.O. Stuart 

Nigdy tylu pasażerów nie przewiózł. Zatonął podczas swojego pierwszego rejsu na skutek zderzenia z górą lodową. Na jego pokładzie znajdowało się wówczas ponad 2200 pasażerów. Ocalało 32% z nich (!). Rozbitków, którzy uratowali się w szalupach, wziął na pokład statek Carpathia. Gdy doszło do katastrofy, znajdował się w odległości 4 godzin drogi od Titanica. Bliżej tonącego transatlantyku znajdował się statek Californian, który z nieodgadnionych do dziś przyczyn, nie ruszył mu na pomoc. Czas ogrywał w tym przypadku ogromną rolę. W momencie zderzenia z górą lodową temperatura wody wynosiła 0 stopni Celsjusza, powietrza maksymalnie dochodziła do 5 stopni Celsjusza.Większość ofiar zmarła nie z powodu utonięcia, a wskutek hipotermii. Katastrofa Titanica pochłonęła 1500 istnień ludzkich. Byli to ci, dla których nie starczyło miejsca w szalupach ratunkowych.

zdjęcie pierwszych stron gazet informujących o katastrofie Titanica, wystawa poświęcona Titanicowi; fot. P. Jarkiewicz

Titanic był uosobieniem potęgi ówczesnej cywilizacji, symbolem industrialnego rozkwitu, dzieckiem ery pary i elektryczności. Został naszpikowany nowatorskimi rozwiązaniami, takimi jak automatycznie zamykane grodzie uruchamiane jednym przełącznikiem na mostku lub w maszynowni.

Był synonimem luksusu. Pasażerowie klasy pierwszej, poza wieloma salonami, restauracjami i kawiarniami mieli do dyspozycji takie udogodnienia jak: łaźnia turecka, siłownia, a nawet kryta pływalnia. Titanic przygniatał przepychem, jakością, dbałością o detale. Podczas projektowania dwie godziny poświęcono tylko na omawianie kwestii ornamentyki dywanów w pierwszej klasie. 

zdjęcie salonu w pierwszej klasie Titanica,wystawa poświęcona Titanicowi; fot. P. Jarkiewicz

pomieszczenie salonu pierwszej klasy,wystawa poświęcona Titanicowi, fot. P. Jarkiewicz

Z drugiej strony, dyskusja o liczbie szalup zajęła zaledwie piętnaście minut na etapie tworzenia projektu (!). Ostatecznie zdecydowano się na umieszczenie 20 szalup, co w przypadku katastrofy dawało możliwość ewakuacji zaledwie połowie pasażerów. Było to i tak więcej, niż przewidywały ówczesne przepisy bezpieczeństwa morskiego. Brutalna rzeczywistość ujawniła, że nie dało ocalić się nawet tej połowy. Potrzeba było takiej tragedii, by zmienić sposób myślenia ówczesnych ludzi i przeprowadzić rewizję archaicznych regulacji i zasad dotyczących bezpieczeństwa morskiego.

plan rozmieszczenia szalup, wystawa poświęcona Titanicowi; fot. P. Jarkiewicz

porównanie pomieszczeń trzeciej i pierwszej klasy;wystawa poświęcona Titanicowi; fot. P. Jarkiewicz

wygląd łazienki, klasa druga, wystawa poświęcona Titanicowi; fot. P. Jarkiewicz 

Mimo znaczącej różnicy w wystroju wnętrz w porównaniu z pierwszą i drugą klasą, dla pasażerów trzeciej klasy ich kabiny były prawdziwie luksusowe w porównaniu do warunków, w których na co dzień egzystowali. Większość z nich płynęła do Stanów, by zacząć nowe, lepsze życie. Nie było im to dane. Z pośród pasażerów trzeciej klasy przeżyła jedynie ¼. Gorsi podczas życia, gorsi w obliczu śmierci. 

Smutna statystyka:

źródło: Wikipedia

Góra logowa, z którą najprawdopodobniej zderzył się Titanic, pozostawiając na jej wierzchu czerwone smugi farby z poszycia – źródło Wikipedia

Widok Titanica na tle sprawczyni tragedii – góry lodowej,wystawa poświęcona Titanicowi, fot. P. Jarkiewicz

Ocenia się jej wielkość na 125 m. Jedynie niewielka jej część wystawała znad wody. Wyrwała w kadłubie Titanica otwór wielkości ok. 90 metrów. Nie pomogły szczelne grodzie i nowoczesne systemy bezpieczeństwa. Po 2,5 godzinach od zderzenia z górą lodową cud ówczesnej techniki zniknął pod falami Oceanu Atlantyckiego. 

Na koniec prezentuję cytat z wypowiedzi Josepha Conrada na temat armatorów, podsumowujący tragedię, która rozegrała się na Titanicu: „Jeżeli nie możecie Panowie dać więcej łodzi ratunkowych, to sprzedawajcie mniej biletów. Nie topcie ludzi w najpiękniejszą noc, jaka mogła zdarzyć się na Atlantyku. Choćby nawet mieli oni tonąć z muzyką, którą im Panowie zapewniacie.”.

Jeżeli chodzi o muzykę, to rzeczywiście grała do końca. Żaden z członków orkiestry Titanica nie próbował się ratować. Grali, by zapewnić poczucie spokoju w panującym na pokładzie zamieszaniu i rozpaczy. Wszyscy zginęli. 

tonący Titanic, kadr z filmu „Titanic” (1997 r.)

Czy można było uniknąć tej tragedii? Tak. Na Titanic przesyłane były radiogramy z ostrzeżeniami o górach lodowych i tej będącej przyczyną jego śmierci, także. Morze było stale monitorowane z mostka i bocianiego gniazda. Gdyby statek płynął wolniej, miałby więcej czasu na manewr wyminięcia góry po jej zbyt późnym zauważeniu. Liczba szalup mogła dać schronienie połowie pasażerów. Californian mógł ruszyć na pomoc, co sprawiłoby, że mniej osób zmarłoby na skutek wychłodzenia organizmu. Dlaczego te wszystkie czynniki nie zadziałały? Bo najskuteczniejsza nauka jest też najboleśniejsza.

Titanic – marzenia, potęga możliwości i przestroga, by niczym mitologiczny Ikar nie zbliżać się za bardzo do Słońca, by we wszystkim zachować roztropność.