SATYRA - epizod 13

Restrukturyzacja według Romana Misiaka część 1

W każdej firmie, zorientowanej na biznes – restrukturyzacja kojarzona jest z chwilowym bólem i wyrzeczeniem, które jednakże w dłuższej perspektywie czasu ma doprowadzić do poprawy wyników. W tym celu przegląda się procesy pod kątem ich usprawnienia i wygenerowania oszczędności. Stara się zredukować pieniądze marnotrawione, np. na zbędną biurokrację, rozrośnięte przywileje. Uszczelnia się luki w kontroli wydatków. W gorszym scenariuszu redukuje się zatrudnienie. W najgorszym - wyrzuca się lepiej wykwalifikowanych pracowników, bo lepiej zarabiają, czyli więcej kosztują. W przypadku patologicznym wyrzuca się wyżej wykwalifikowanych pracowników, a zatrudnia niewykwalifikowanych, za to znajomych, którzy dodatkowo muszą otrzymywać okazałe wynagrodzenie.

Z którym wariantem będziemy mieli do czynienia w firmie „X”?

Roman Misiak siedzi przed ekranem komputera. Wyjątkowo nie układa pasjansa. Nie gra też w kulki. Ma włączony edytor tekstowy. Dokument jednak jest pusty. Drażni Misiaka swoją bielą. Trzeba go wypełnić tekstem, ale jak, skoro pan Roman nie ma pomysłu? Pozbierał po znajomych plany restrukturyzacji z innych firm. Przekopiuje po parę zdań z każdego, okrasi gdzieniegdzie słowem „strategia” i będzie dobrze. Tylko od czegoś trzeba zacząć i to jest najgorsze. Misiak nie może się zdecydować, z której ściągawki będzie kopiował najpierw. Działa pod presją. Zmitrężył już miesiąc, a teraz Zarząd coraz natarczywiej zaczyna domagać się jakiegoś dokumentu. Misiak po raz kolejny mierzwi włosy na głowie. Spogląda w ekran telewizora, szukając natchnienia… i znajduje. Właśnie jakiś polityk opozycyjny wyświetla prezentację z treścią głupią i wywrotową, bo opozycyjną, ale sam pomysł jest dobry. On – Roman Misiak – udowodni wszystkim, że jest postępowy i nowoczesny. Przygotuje prezentację! Tylko jak to zrobić? Nie traci czasu. Chwyta za słuchawkę telefonu i wzywa do siebie informatyka. Znękany chłopaczyna, traktowany przez Misiaka jak niewolnik, na co godzi się w imię zaciągniętych kredytów na mieszkanie i samochód, przybywa po paru minutach. Wie, że kiedy pan Roman czeka dłużej, robi się jeszcze bardziej nerwowy niż zwykle. Wtedy kompletnie już nie przyswaja tego, co próbuje mu wytłumaczyć. Informatyk dopiero co wyjaśnił doradcy, jak korzystać z edytora tekstów i myślał, że to go zajmie na chwilę. Ale koncepcja się zmieniła i teraz musi nauczyć go, jak robić prezentację.

Po godzinie szkolenia ustalili, że pan Roman zrobi cokolwiek, a informatyk to potem przerobi na prezentację. Musi też być pod telefonem na wypadek ewentualnych pytań i zażaleń w stylu, że twórca programu nie był na tyle przewidujący, żeby dostosować go do potrzeb doradcy – czyli „zrób się samo”. Pan Roman tymczasem uważa, że posiadł kolejną umiejętność, którą można wpisać do CV. Z zapałem przystępuje do pracy. Restrukturyzacja, restrukturyzacją. Przede wszystkim musi pozbyć się dyrektora sprzedaży. To będzie pierwszy cel restrukturyzacji. Trzeba tylko wymyśleć jakąś ideologię… 

 

Ciąg dalszy nastąpi.