SATYRA - epizod 21

Goście jadą część 2 - agenda

Minęły dwa dni. Data przyjazdu Anglików zbliża się nieubłaganie. U Dobrozmiańskiego trwa kolejna narada. Jej celem jest omówienie harmonogramu wizyty zagranicznych gości.

- Dobra, coście tam wymyślili? – prezes wyciąga rękę do Stupińskiej po kartkę z propozycją agendy.

- Odbieramy ich z lotniska o godzinie 11. Wieziemy do firmy. Potem pan prezes ich wita. Robimy prezentację. Idziemy na obiad, a potem negocjujemy – „propagandowa dyrektor” referuje z prędkością karabinu maszynowego. – Da im się coś ciężkostrawnego. My natomiast zjemy lekkostrawnie. W efekcie oni na negocjacjach przysypiają, a my jesteśmy na najwyższych obrotach – zakończyła z dumą, podając Dobrozmiańskiemu kartkę z agendą.

- Z tym ciężkostrawnym jedzeniem może być problem, bo większość ich delegacji – to wegetarianie – wtrąciła złośliwie Szmatecka.

- To da im się dużo grochu, fasoli i kapusty… do popicia zsiadłe mleko. Powie się, że to nasze narodowe. Potem oni będą spięci lub będą często biegać do łazienki, co utrudni im skupienie na negocjacjach – odparła atak Stupińska.

- Dobrze kombinuje, młoda – pochwalił Dobrozmiański.  – Takimi szczegółami wygrywa się bitwy… No, a gdzie angielska wersja agendy? – zwrócił się do  „propagandowej dyrektor”.

- Proszę, oto ona – Stupińska szybko podała odpowiednią kartkę.

Dobrozmiański wpatrywał się w podany dokument długo, mimo iż dla nikogo nie było tajemnicą, że nie zna angielskiego.

- Widzę tu błąd – zawyrokował w końcu, ku przerażeniu Stupińskiej i zdziwieniu pozostałych.

- Jaki błąd?! – wykrzyknęła „propagandowa dyrektor”. – Ja dałam to do napisania… to znaczy sprawdzenia, firmie od tłumaczeń…

- No bo wszystko jest po angielsku, a moje nazwisko po polsku. To nie pasuje – wyjaśnił prezes.

Nastała cisza, którą w końcu przerwał Czerski:

- Mamy napisać president Goodchange?

- Nie wiem, napiszcie tak, żeby było po angielsku.

Ciąg dalszy nastąpi, a goście przyjadą.