SATYRA - epizod 25

Rekrutacja sekretarek.

  Najważniejszą częścią CV na stanowisko sekretarki prezesa i jednego z pozostałych członków zarządu, było zdjęcie. Kadry miały za zadanie wybrać kandydatki cechujące się nietuzinkowym typem urody. Prezesa Dobrozmiańskiego interesowały z jednej strony panie najładniejsze, a z drugiej - najbrzydsze. Wyselekcjonowane przez kadry pod względem tego parametru życiorysy kandydatek, zostały następnie przesłane do Romana Misiaka. Jego zadaniem był wybór trzech najurodziwszych z pięknych i trzech najbrzydszych z pasztetów. Te sześć starannie wyselekcjonowanych CV kandydatek przekazano Dobrozmiańskiemu. Prezes stwierdził, że rozmowy rekrutacyjne przeprowadzi osobiście. Najpierw wezwano kandydatki z „listy brzydkich”, a następnie, dla odreagowania, te miłe dla oka. Na jedną z kandydatek z „listy brzydkich” prezes niemal się obraził, gdyż w rzeczywistości wyglądała znacznie mniej niekorzystnie niż na zdjęciu. Tłumaczenie, że fotografia była zrobiona w czasie rekonwalescencji po operacji i z każdym dniem dama owa wraca do sił, tylko pogorszyło jej sytuację. Ostatecznie żadna z kandydatek z listy brzydkich nie spełniła oczekiwań Dobrozmiańskiego. 

  Dyrektor Kadr, uczestniczący w rozmowach rekrutacyjnych, był bardzo zdziwiony, że prezesa nie interesuje doświadczenie kandydatek, ich wykształcenie, ani potencjał. Był skoncentrowany jedynie na wyglądzie. Po mało atrakcyjnej prezencji kandydatek przesłuchiwanych w pierwszym rzędzie i wypowiedziach Prezesa wskazujących, że ma pretensję, iż jeszcze za dobrze wyglądają, domyślił się, że poszukiwane jest jakieś monstrum w stylu kobiety z brodą. Czemu? Wolał nie dociekać. Skupił się jedynie na pilnowaniu, by pytania prezesa nie zachęciły którejś z pań do wniesienie sprawy o seksizm, molestowanie, czy zwykłe upokarzanie.

  O wiele lepiej wyglądała kwestia kandydatek z „listy ładnych”. Dobrozmiański się rozchmurzył, a nawet rozkręcił. Pytania, które zadawał, zdaniem Dyrektora Kadr, były mało korporacyjne. Zresztą kandydatki też były osobliwe. 

  Kandydatka numer jeden – ponętna blondynka na pytanie prezesa:

- Widzę, że startowała pani w konkursie piękności, czemu go pani nie wygrała?

Odpowiedziała:

- Bo ta wredna suka Jadźka przespała się z całym jury bez względu na płeć, a ja miałam zasady… poszłam do łóżka jedynie z męską częścią oceniających nasze wdzięki…

- A jaki stosunek miałaby pani do przełożonego?...

- A jaki pan by sobie życzył, parę książek i osób w tym temacie przeleciałam.

  Kandydatka numer dwa, która irytowała Dyrektora Kadr żuciem gumy i wyciąganiem jej sobie z ust, by okręcić na palcu, zadziwiła go w inny sposób:

- Wie pan – mówiła do wpatrzonego w nią Dobrozmiańskiego. – Ja do ciężkiej pracy się nie nadaję. Delikatna jestem i muszę dbać o siebie. Ustalmy więc od razu jedno: zarówno dla mnie, jak i dla pana najważniejszy jest wygląd… oczywiście mój, bo pan, z tego, co widzę, nie przywiązuje do tego dużej wagi… A zatem, skoro mamy to już ustalone: pisać na komputerze nie mogę, bo tipsy połamię, klimatyzację trzeba wyłączyć, bo mi za bardzo cerę wysuszy. O 13-ej wychodzę na godzinny lunch, bo muszę się regularnie odżywiać, dobrze i niespiesznie, żeby nie mieć problemów żołądkowych. Oczywiście żadnych nerwowych sytuacji w pracy sobie nie życzę, bo wrażliwa jestem i łatwo się denerwuję, a potem spać nie mogę, a to niekorzystnie odbija się na moim wyglądzie. Dalej, muszę wychodzić z pracy o godz. 16-ej, bo mam fitness, następnie kosmetyczkę i fryzjera, więc o pozostawaniu po godzinach mowy nie ma, bo jak pan słyszy, mam okropnie napięty grafik. Co drugi piątek muszę mieć wolne, bo do SPA jeżdżę. Sen to podstawa dobrego wyglądu. Wstaję zatem późno. Ćwiczę, jem odpowiednio zbilansowane śniadanie, wybieram strój na dany dzień i oczywiście robię makijaż, więc pracę będę zaczynała najwcześniej od godz. 10. Na koniec, muszę zarabiać na odpowiednio wysokim poziomie, bo dbanie o wygląd okropnie kosztowne jest…

  Ostatnia kandydatka zdecydowanie miała czym oddychać, za to jej mózg był wielkością odwrotnie proporcjonalną do rozmiaru piersi.

- Jakie ma pani wykształcenie, bo nie ma tej informacji w pani CV? – zapytał Dyrektor Kadr, gdyż Dobrozmiański tkwił niemo wpatrzony w dekolt kandydatki. 

- Ano, nie wiem – odparła beztrosko panienka z biustem rozmiaru piłek lekarskich.

- No, średnie, wyższe?... – starał się jej pomóc Dyrektor Kadr.

- Wie pan, podstawówkę jakoś przepchnęłam, bo te głupie chłopaki pisały za mnie klasówki. Wystarczyło się nad takim nachylić i poprosić. Niestety w liceum utknęłam, bo więcej dziewuch w klasie było, a małpy takie zazdrosne, że zaraz nauczycielowi donosiły, jak który z kolegów próbował mi pomóc…

- To pani od dziecka obdarzona jest tym… darem – wykrztusił Dobrozmiański zwracając się do dekoltu kandydatki.

- Tak, każdego chłopa do pomocy nakłonię. Muszę się tylko nachylić… o tak – panienka zademonstrowała Dobrozmiańskiemu piękny skłon. – Nie wiem, o co chodzi, ale to działa, więc to dar jakiś, nie?

- Tak, dar i to od samiutkiego Boga – Dobrozmiański westchnął rozmarzonym głosem.

  Którą z kandydatek zatrudni Prezes do wsparcia swojej asystentki – pani Joanny – dowiecie się wkrótce. 

Krótko - w kolejnym odcinku instrukcja picia kawy w pracy.