SATYRA - epizod 27

Biznes lunch część 1.

Szmatecka ze Stupińską idą na lunch, a przy okazji, żeby naradzić się w kwestii organizacji wyjazdu wyższej kadry, którego przygotowanie zlecił im Dobrozmiański. Oczywiście tego typu rozmowa mogłaby odbyć się w biurze. Wtedy jednakże nie można by wpisać sobie posiłku w koszty reprezentacji.

- To musi być coś oryginalnego – zaczęła Stupińska.

- „Już się boję” – pomyślała Szmatecka.

- Widzę to tak – kontynuowała w natchnieniu Stupińska: - ekskluzywny hotel, gala, scena, wszędzie logo firmy, nawet w pokojach na ręcznikach i papierze toaletowym…

- Tak, to chyba twój najlepszy pomysł – mruknęła Szmatecka.

- Bo ja się rozwijam. Muszę mieć pole do popisu – Stupińska nie wychwyciła nutki ironii w głosie koleżanki.

- „Ja ci stworzę cały poligon” – pomyślała Szmatecka, na głos zaś zapytała: - Co dalej?

- No, i wszyscy siedzą pod tą sceną, a na niej jakiś znany konferansjer… celebryta jakiś, bo sama chętnie zapoznam i zrobię sobie selfie, żeby kumpele zazdrościły…

- Co dalej?

- No, i wszyscy pod tą sceną, a na niej – ON – Prezes, ale nie tak zwyczajnie wchodzi, bo to byłoby takie typowe, a tu ma być oryginalnie… On, On wjeżdża na platformie…

- Nago?

- Nie, dlaczego?... 

- Myślałam, że chcesz nawiązać do swojego pomysłu z kampanii wizerunkowej – Szmatecka świetnie się bawiła kosztem młodszej koleżanki.

- Nawiązaniem do kampanii mogą być widły. Tak wtedy Prezes wjedzie… może nie na platformie, tylko na koniu i przyjdą tacy dwaj co wbiją przed nim dwa nagie widły, jak przed tym gościem z Grunwaldu.

- A jak koń kupę nawali? To obciach będzie.

- Hmmm, a nie da mu się jakoś czymś tyłka zapchać na czas wjazdu?

- A musi być koniecznie koń w tej twojej wizji?

- No to co ma być?

- Może coś kojarzącego się z firmą?

- O, już wiem, Prezes wjedzie na wózku widłowym! Ci dwaj przyniosą te widły i powiedzą, że On nie da rady dźwignąć firmy z upadku…

- Ale firma nie upada… jeszcze.

- No, to powiedzą, że nie da rady jej ulepszyć…

- „To akurat będzie prawda” – to stwierdzenie Szmatecka zachowała dla siebie.

- … więc przynoszą mu dla wsparcia te oto grabie…

- Widły.

- Tak, widły. A On bierze te widły w górę i mówi do narodu…

- Czyli tych spod sceny?

- Tak. Mówi coś takiego: „Biorę te widły na znak, że firmę tę posprzątam, wyrzucę wszelkie nieczystości, wyplenię chwasty, zasieję nowe i dźwignę ją z upadku…

- Firma jeszcze nie upada.

- To: „i poprowadzę ją do zwycięstwa nad konkurentami”!

Do jakich wniosków dochodzą panie dyrektor?