Biznes lunch część 2.
Paniom dyrektor tak dobrze rozmawiało się w restauracji, iż kompletnie zapomniały o powrocie do biura. Siedziały przy kawce, ignorując dzwoniące telefony komórkowe i snując plany na temat organizacji wyjazdu wyższej kadry.
- Dobrze, to część oficjalną mamy obgadaną, a jakie masz pomysły na wieczorową porę? – spytała Szmatecka.
- Kolacja – przepych, niczym w Wersalu! – Stupińska się nie ograniczała.
- A nasz prezes w roli Króla Słońce?
- Jakie słońce, kiedy to noc będzie? Ja raczej widziałabym go w roli tego rzymskiego gościa od wina.
- Bachusa?
- Tak, tak. Wjechałby na salę leżąc na otomanie albo lepiej – niech niosą go w lektyce, a on będzie miał wielką butlę szampana i będzie rozlewał go do kieliszków pracowników. Będzie fajnie!
- Tylko, skąd ty weźmiesz takich osiłków, którzy udźwigną lektykę z prezesem i dużą butelką?
- Zorganizuje się kilku studentów z AWF. Za pieniądze i alkohol udźwigną Prezesa nawet na wózku widłowym!... A może w ogóle tę kolację zorganizować w stylu rzymskim? Poprzebieramy się wszyscy w stroje z epoki…
- Czyli zasłony i prześcieradła…
- Oj, nie zabijaj mojego entuzjazmu. Będzie fajnie!... Prezes niczym cezar w liściu figowym na głowie…
- Na głowie? A to dopiero. Rozumiem, że wracamy do konwencji nagości?
- Nie, będzie ubrany niczym cesarz w purpurową togę i będzie miał na głowie wieniec z liścia figowego…
- Laurowego.
- Jaki laurowy? Przecież to te śmieci w zupie. Tu trzeba oryginałem pojechać.
- Fakt, oryginalne to to będzie.
- No, a po kolacji tańce i zabawy.
- Też w stylu rzymskim?
- Czemu nie. Jak oni się wtedy bawili? Odtwórzmy to.
- Na ogół kolacje u cezara kończyły się orgiami, płeć nie odgrywała roli.
- Oj, ja raczej miałam na myśli karaoke. Czy w Starożytnym Rzymie znali karaoke?
…
Przygotowania do spotkania wyższej kadry trwają. Tym razem przenosimy się na inny odcinek – Roman Misiak ma za zadanie napisać przemowę dla prezesa Dobrozmiańskiego, która przedstawi założenia najnowszej strategii i porwie tłumy.