SATYRA - epizod 34

Polityka w życiu korporacji.

Drzwi do gabinetu Dobrozmiańskiego się otworzyły. Oczom Przewodniczącego Rady Nadzorczej ukazała się ostro wymalowana dziewczyna w poplamionej bluzce i bardzo kusej spódniczce. Trzymała tacę, z której rozchodził się zapach kawy z silną nutą cynamonu. Spodobało mu się, że „nowa” się stara i wie, że lubi odrobinę tej przyprawy do kawy. Gdy się nad nim nachyliła, by ustawić filiżanki z kawą na stoliku, przy którym siedzieli, zabrakło mu tchu na widok jej bogato wypełnionego dekoltu.

- Życzę smacznego – dziewczę dygnęło przed nim wdzięcznie, po czym niemal biegnąc, opuściło gabinet prezesa.

Przewodniczący mile zaskoczony chciał już powiedzieć coś pochlebnego na temat nowej sekretarki Dobrozmiańskiego, gdy wzrok jego padł na stolik. Przed nim stała filiżanka z  jakąś breją o dziwnym kolorze i talerz z wielką kanapką, której wygląd i zapach odrzucał jego zmysły estetyczne na kilometr. Ucieszył się, że nie wychylił się z pochwałami. Dobrozmiański na widok wyrazu twarzy Przewodniczącego, pospieszył z wyjaśnieniami:

- To nowa sekretarka, wspiera panią Joannę.

- Rozumiem, ale mam prośbę, przy parzeniu kawy dla mnie, niech pani Joanny nie wspiera – to mówiąc, Przewodniczący demonstracyjnie odsunął od siebie filiżankę z breją. – No, ale nie na kawę tu przyszedłem, powiedz, jak idą przygotowania do spotkania wyższej kadry firmy?

- Dopinamy ostatnie guziki. Taką mowę przygotowałem, że nawet konkurencja zapragnie sprzedawać nasze wyroby.

- Mogliby, bo wam sprzedaż waszych wyrobów jakoś nie wychodzi. A propos mowy, mam najnowsze wieści z kręgów zbliżonych do rządowych… - Przewodniczący mimowolnie ściszył głos, a Dobrozmiański również mimowolnie nachylił się w jego kierunku. – Teraz jest w modzie oddawanie firm pod opiekę boską…

- O mój Boże!

- No właśnie. Powinieneś uwzględnić ten wątek w swoim wystąpieniu. Trzeba trochę przerobić kulturę korporacji… Wiesz, teraz powróciły wartości: „Bóg, hmmm, Ojczyzna”.

- A co mieści się w ramach „hmmm”?

- O tym nie mówmy, bo nie dotyczy rządzących.

- No, a „Ojczyzny”?

- Byłoby dobrze widziane, gdybyście sfinansowali odbudowę jakiegoś zamku.

- O Matko Boska!

- Dobrze gadasz, zgodnie z obowiązującym kanonem.

- Ale, ale, jaki zamek ja mam odbudować?

- Nie ty, tylko firma, a dokładniej nie firma, tylko za pieniądze firmy. Zamki do wyboru do koloru, czyli wszystkie w ruinie na terenie naszego ukochanego kraju.

- Ale, jak to?

- No, jest lista. Musisz wybrać sobie z niej taką ruinę, której jeszcze nikt nie wybrał. A muszę ci powiedzieć, że towar schodzi niczym ciepłe bułeczki. Wszystkie najmniejsze zamki już rozdrapane. Zostały tylko te duże.

- Jezuniu, ale ja i bez tego mam złe wyniki.

- Cóż, pozostaje ci oddać się pod opiekę boską… Kiedy ostatnio przystępowałeś do komunii?

- Yyyy…

- Ok, nie odpowiadaj, tylko idź szybko na mszę, w razie, gdyby inni z Rady zadawali ci to pytanie… i spowiadaj się jakoś regularnie. To dobrze widziane. Ważniejsze teraz niż te twoje wyniki. 

W ferworze przekazywanych informacji, Przewodniczący zapomniał się i pociągnął łyk kawy. Zakrztusił się, a oczy stanęły mu w słup. Myślał, że się udusi, a z oczu pociekły mu łzy. Jeszcze chwila, a zaczęłoby mu dymić z uszu.

- O Matko Boska – wychrypiał.

 

W kolejnym odcinku – zgadnijcie, kto dostanie nagrodę dla najlepszego przedsiębiorcy?