SATYRA - epizod 43

Nadzór właścicielski.

   Roman Misiak czuł się nieswojo w roli przewodniczącego rady nadzorczej firmy „Y” – spółki córki firmy „X”. Nie pojmował, o co chodzi w tym całym nadzorze właścicielskim. Koledzy poradzili mu, że musi co jakiś czas skontrolować taką spółkę. Nikt mu potem nie zarzuci, że nic nie robił. W ramach kontroli powinien spotykać się z prezesem nadzorowanej spółki i go „grillować”. Łatwo poradzić, ale o czym tu z takim gadać? Misiak dał sobie z tym radę. Polecił panu Janowi z Departamentu Nadzoru, by wymyślił pytania, które ma zadać „grillowanemu”. Pytania Misiak ocenił na fachowe, tak fachowe, że nie pojmował nawet ich znaczenia. Głównym celem Misiaka było stworzenie wrażenia, że jest „wyjadaczem” oraz wzbudzić w prezesie firmy „Y” poczucie lęku. Będą się bali, będą szanowali. 

   Prezes firmy „Y” był reliktem z „poprzedniego rozdania”. Prezentował takie cechy jak: kompetencja, wiedza i doświadczenie. Należał do osób nobliwych, pewnych siebie. By przetrwać z fachowcami - typu Misiak, którymi był coraz gęściej obstawiany, musiał wytworzyć w sobie dużą dawkę cynizmu. Inaczej wykończyłby się nerwowo. Spotkania z przełożonym, czyli przewodniczącym rady były dla niego uzasadnianą koniecznością. Był dobrze przygotowany. Miał wszystkie dane w głowie, a w razie, gdyby trzeba było posłużyć się „pismem obrazkowym” dla uzmysłowienia rozmówcy, o co chodzi, w teczce dźwigał laptopa z prezentacją. Nie spodziewał się jednak, że ta rozmowa przerośnie jego najśmielsze oczekiwania. 

- Witam, witam – mruknął do niego Misiak, który wyciągnąwszy dłoń do powitania, nawet nie spojrzał na przybyłego. – Pan siada – wskazał na jeden z wygodnych foteli konferencyjnych. 

Prezes odwiesił płaszcz na wieszak, po czym zajął wyznaczone miejsce. Misiak rozpoczął odpytywanie, czytając pytania z kartki. Czy odpowiedzi padały z sensem, trudno było ocenić. Prezes mówił składnie, ale nudno, za dużo było w tym danych i jakiś cyfr, których Misiak nie był w stanie ani zrozumieć, ani tym bardziej zapamiętać. 

- Dlaczego nie jest realizowany plan sprzedaży za trzeci kwartał w segmencie klienta indywidualnego? – Misiak przeczytał z kartki.

- Przecież przed chwilą udzieliłem odpowiedzi na to pytanie.

- A czy ja wcześniej o to pytałem?

- No, nie, ale rozbudowałem nieco wypowiedź na temat wyników minionego miesiąca, o które pan zapytał.

- Proszę trzymać się ściśle tematu, inaczej właśnie wychodzą takie sytuacje – Misiak zdenerwował się z powodu, że został przyłapany, podczas gdy mniemał, iż ta improwizacja świetnie mu wychodzi. Postanowił działać.

- Wie pan co, zmieńmy trochę strategię tej rozmowy – rzucił do prezesa.

-To ta rozmowa ma jakąś strategię? – wymknęło się rozmówcy.

Misiak nie zwrócił uwagi na te słowa, zajęty grzebaniem w szufladach biurka. W końcu wyjął to, czego szukał. Po chwili wrócił na swoje miejsce i położył na stole dyktafon. Prezesa zatkało.

- Przepraszam, a teraz co: „łubu, dubu” mam zacząć mówić? – zapytał zaskoczony.

- Ha, ha, dobry żart, choć mało śmieszny… Wie pan, ja się uczę tej pana firmy. To ułatwi mi zapamiętanie tych wszystkich dupereli, które pan tu dziś opowiada… O, naciskamy ten czerwony guziczek i pan startuje z tą przemową od nowa.

- Jak to, jeszcze raz? 

- No, te wyniki i te inne… to wszystko, co pan mówił do tej pory, pan powtórzy do dyktafonu.

Powtórka nie wypadła już tak elokwentnie. Prezes mówił powoli, starannie dobierając słowa i podając tylko najważniejsze fakty. Złośliwie pokazał też prezentację, którą skomentował w taki sposób, iż jedynie człowiek obdarzony wybitną wyobraźnią, mógłby odtworzyć jej obraz z nagrania dźwiękowego. Na koniec czekała go jeszcze jedna niespodzianka.

Misiak wyłączył dyktafon, po czym zagadnął:

- Wie pan, co… mam jeszcze taką prośbę na koniec… Chcę, żebyśmy przyjęli nową formułę podejmowania decyzji Rady: tylko pisemnie i ja głosuję jako ostatni, bo muszę wiedzieć, jak inni głosowali.

- Ale, jak to? Przewodniczący powinien wyrażać zgodę na obieg i podpisywać uchwałę jako pierwszy?

- No tak… ale, wie pan, jestem tym przewodniczącym, bo Wacek tak chciał, ale ta odpowiedzialność, to nie dla mnie.

W następnym odcinku wracamy do prezesa Dobrozmiańskiego, który opowiada przyjacielowi o kolejnych wyzwaniach, które na niego czekają.