SATYRA - epizod 48

Dobrozmiański w terenie.

Na informację o zamiarze wizytacji przez Dobrozmiańskiego placówki sprzedażowej w terenie, Czerski i Szewczyk zareagowali entuzjastycznie. Postanowili wysłać prezesa do największej dziury, by na własne oczy przekonał się, jakie skutki odnosi plan restrukturyzacji sieci sprzedaży autorstwa Misiaka. Wybrali oddział z ekipą wiarusów, którzy niejedno przeżyli i nie bali się wypowiadać swoich myśli. Niech pan prezes popatrzy i posłucha…

Przed oddział firmy „X” w Kopytkowie Dolnym zajechał czarny Mercedes klasy S. Wysiadł z niego Jacek Misiak, a po chwili wytoczył się Dobrozmiański. Za nimi zatrzymała się służbowa Skoda, z której wyskoczyli pracownicy departamentu propagandy. Ich rolą było opisać i uwiecznić na zdjęciach wizytę prezesa w oddziale terenowym i upublicznić w firmowym biuletynie. 

Przybyli stanęli jak wryci na widok budynku i grupki osób w dość zaawansowanym wieku, stojącej grzecznie przed wejściem.

- Ty, co to za skansen i jakieś leśne dziadki? – mruknął Dobrozmiański do Misiaka.

- Witamy Pana Prezesa w oddziale sprzedaży firmy „X” w Kopytkowie Dolnym – wygłosił z dumą mężczyzna z siwym, sumiastym wąsem. – Jestem kierownikiem placówki, a oto moi pracownicy… – wskazał na pozostałe osoby, chcąc je przedstawić, ale Dobrozmiański mu przerwał.

- Witajcie, witajcie. Miło was odwiedzić w waszych skromnych progach.

- Fakt, Panie Prezesie, przydałby się remont, ale funduszy brakuje.

- A czemu brakuje?

- Bo Centrala nie daje.

- Co za Centrala?

- No, Centrala naszej firmy.

- Aaa, to trzeba było tak od razu mówić… Powiem im, żeby dali.

- No, ja tam się nie znam na wielkopańskich rządach, ale mnie się widzi, że to Pana Prezesa decyzja jest.

- Co? Jaka moja decyzja? Ja staram się żadnych decyzji nie podejmować.

- No, ale zgodnie z nowym planem, ma być więcej oszczędności… nawet więcej niż przychodów. Remont – to luksus. 

- Dostaliśmy przydział na taki papier toaletowy, że kupujemy za swoje pieniądze, bo tyłka szkoda – wtrącił się starszy mężczyzna o czerstwej urodzie.

- Iwanicz, dajcie już spokój. Co Pana Prezesa takie rzeczy mogą obchodzić – ofuknął go kierownik.

- A właśnie, że obchodzą. Człowiek ze zdrowym odbytem wysiedzi dłużej w pracy… Ja wam ten papier załatwię.

- Zaraz, zaraz, a nie możecie się myć jak muzułmanie? – wtrącił się czujny Misiak.

- Ale my nie są muzułmanie – zareagował Iwanicz.

- Ale myć się tak, jak oni możecie.

- To znaczy jak?

- Jacek, błagam, nie poruszajmy tu takich intymnych tematów. Daj ludziom papier – jęknął Dobrozmiański.

- Ale im się w tyłkach od tego poprzewraca… - zdenerwował się Misiak. - Tyle o tym gadamy, że mi się zachciało… Przepraszam, gdzie tu toaleta?

- Wejdzie pan do środka i skręci w lewo. Pana Prezesa też zapraszamy… znaczy nie do toalety, tylko do środka, żeby Pan Prezes zobaczył biuro…

- A papier jaki? – Misiak przerwał kierownikowi, przestępując z nogi na nogę.

- Ano, ten przydziałowy. Specjalnie założyliśmy na wizytę Pana Prezesa.

- No, tak. To chyba będę musiał po muzułmańsku – Misiak popędził do środka.

- Od razu dopowiem, że wodę spuszcza się u nas z baniaczka… - kierownik zakrzyknął za oddalającym się w pośpiechu doradcą.

- Z jakiego znowu baniaczka? – zdziwił się Dobrozmiański, wchodząc do wnętrza biura.

- No, bo parę miesięcy temu popsuł się rezerwuar, a środków na naprawę nie ma, to zaadaptowaliśmy baniaczek po wodzie i tak spuszczamy. A, i jeszcze w kranie zimna woda, bo ciepłą odłączyli – informował spokojnie kierownik placówki.

- Kto odłączył?

- No, ci od wodociągów, bo płacone mają z CENTRALI tylko za zimną. Ciepła nie przysługuje w jednostkach terenowych.

- O rany, muszę usiąść… dobrzy ludzie, dajcie mi jakiejś herbaty – jęknął Dobrozmiański.

- A o tu jest krzesełko, Panie Prezesie. Trzeba uważać, bo trochę kulawe… - kierownik uczynnie podsunął mebel Dobrozmiańskiemu. - Pani Basiu, pani naleje wody z tego baniaczka z łazienki, bo ta z kranu mocno wychlorowana.

- Już się robi, panie kierowniku, a wie pan, gdzie jest grzałka?

- Ostatnio była u pani Jadzi.

Pojawił się Misiak z ulgą na twarzy.

- Jacek, idź zaraz do sklepu po mineralną i czajnik elektryczny – Dobrozmiański syknął do swojego doradcy.

- A na co im takie luksusy?

- Ty wiesz, ile grzałka prądu ciągnie, a jeszcze korki wywalą i sieć padnie. To dopiero będą koszty.

- Dobrze. Z funduszu reprezentacyjnego mam płacić?

- Nie, ze swojego. Ty żeś tak to wymyślił, to teraz za to zapłać… Papier też im kup, najlepszy jaki będą mieli w sklepie… trzywarstwowy. 

Kontynuacja wątku.