Dobrozmiański w terenie.
Na informację o zamiarze wizytacji przez Dobrozmiańskiego placówki sprzedażowej w terenie, Czerski i Szewczyk zareagowali entuzjastycznie. Postanowili wysłać prezesa do największej dziury, by na własne oczy przekonał się, jakie skutki odnosi plan restrukturyzacji sieci sprzedaży autorstwa Misiaka. Wybrali oddział z ekipą wiarusów, którzy niejedno przeżyli i nie bali się wypowiadać swoich myśli. Niech pan prezes popatrzy i posłucha…
…
Przed oddział firmy „X” w Kopytkowie Dolnym zajechał czarny Mercedes klasy S. Wysiadł z niego Jacek Misiak, a po chwili wytoczył się Dobrozmiański. Za nimi zatrzymała się służbowa Skoda, z której wyskoczyli pracownicy departamentu propagandy. Ich rolą było opisać i uwiecznić na zdjęciach wizytę prezesa w oddziale terenowym i upublicznić w firmowym biuletynie.
Przybyli stanęli jak wryci na widok budynku i grupki osób w dość zaawansowanym wieku, stojącej grzecznie przed wejściem.
- Ty, co to za skansen i jakieś leśne dziadki? – mruknął Dobrozmiański do Misiaka.
- Witamy Pana Prezesa w oddziale sprzedaży firmy „X” w Kopytkowie Dolnym – wygłosił z dumą mężczyzna z siwym, sumiastym wąsem. – Jestem kierownikiem placówki, a oto moi pracownicy… – wskazał na pozostałe osoby, chcąc je przedstawić, ale Dobrozmiański mu przerwał.
- Witajcie, witajcie. Miło was odwiedzić w waszych skromnych progach.
- Fakt, Panie Prezesie, przydałby się remont, ale funduszy brakuje.
- A czemu brakuje?
- Bo Centrala nie daje.
- Co za Centrala?
- No, Centrala naszej firmy.
- Aaa, to trzeba było tak od razu mówić… Powiem im, żeby dali.
- No, ja tam się nie znam na wielkopańskich rządach, ale mnie się widzi, że to Pana Prezesa decyzja jest.
- Co? Jaka moja decyzja? Ja staram się żadnych decyzji nie podejmować.
- No, ale zgodnie z nowym planem, ma być więcej oszczędności… nawet więcej niż przychodów. Remont – to luksus.
- Dostaliśmy przydział na taki papier toaletowy, że kupujemy za swoje pieniądze, bo tyłka szkoda – wtrącił się starszy mężczyzna o czerstwej urodzie.
- Iwanicz, dajcie już spokój. Co Pana Prezesa takie rzeczy mogą obchodzić – ofuknął go kierownik.
- A właśnie, że obchodzą. Człowiek ze zdrowym odbytem wysiedzi dłużej w pracy… Ja wam ten papier załatwię.
- Zaraz, zaraz, a nie możecie się myć jak muzułmanie? – wtrącił się czujny Misiak.
- Ale my nie są muzułmanie – zareagował Iwanicz.
- Ale myć się tak, jak oni możecie.
- To znaczy jak?
- Jacek, błagam, nie poruszajmy tu takich intymnych tematów. Daj ludziom papier – jęknął Dobrozmiański.
- Ale im się w tyłkach od tego poprzewraca… - zdenerwował się Misiak. - Tyle o tym gadamy, że mi się zachciało… Przepraszam, gdzie tu toaleta?
- Wejdzie pan do środka i skręci w lewo. Pana Prezesa też zapraszamy… znaczy nie do toalety, tylko do środka, żeby Pan Prezes zobaczył biuro…
- A papier jaki? – Misiak przerwał kierownikowi, przestępując z nogi na nogę.
- Ano, ten przydziałowy. Specjalnie założyliśmy na wizytę Pana Prezesa.
- No, tak. To chyba będę musiał po muzułmańsku – Misiak popędził do środka.
- Od razu dopowiem, że wodę spuszcza się u nas z baniaczka… - kierownik zakrzyknął za oddalającym się w pośpiechu doradcą.
- Z jakiego znowu baniaczka? – zdziwił się Dobrozmiański, wchodząc do wnętrza biura.
- No, bo parę miesięcy temu popsuł się rezerwuar, a środków na naprawę nie ma, to zaadaptowaliśmy baniaczek po wodzie i tak spuszczamy. A, i jeszcze w kranie zimna woda, bo ciepłą odłączyli – informował spokojnie kierownik placówki.
- Kto odłączył?
- No, ci od wodociągów, bo płacone mają z CENTRALI tylko za zimną. Ciepła nie przysługuje w jednostkach terenowych.
- O rany, muszę usiąść… dobrzy ludzie, dajcie mi jakiejś herbaty – jęknął Dobrozmiański.
- A o tu jest krzesełko, Panie Prezesie. Trzeba uważać, bo trochę kulawe… - kierownik uczynnie podsunął mebel Dobrozmiańskiemu. - Pani Basiu, pani naleje wody z tego baniaczka z łazienki, bo ta z kranu mocno wychlorowana.
- Już się robi, panie kierowniku, a wie pan, gdzie jest grzałka?
- Ostatnio była u pani Jadzi.
Pojawił się Misiak z ulgą na twarzy.
- Jacek, idź zaraz do sklepu po mineralną i czajnik elektryczny – Dobrozmiański syknął do swojego doradcy.
- A na co im takie luksusy?
- Ty wiesz, ile grzałka prądu ciągnie, a jeszcze korki wywalą i sieć padnie. To dopiero będą koszty.
- Dobrze. Z funduszu reprezentacyjnego mam płacić?
- Nie, ze swojego. Ty żeś tak to wymyślił, to teraz za to zapłać… Papier też im kup, najlepszy jaki będą mieli w sklepie… trzywarstwowy.
…
Kontynuacja wątku.