Drabina korporacyjna.
Szmatecka czuła się jak w potrzasku. Miała być taka ważna, a ważna jest tylko na wizytówce. Chciała rządzić. Myślała, że uda się omotać Dobrozmiańskiego. Gotowa była na wszelkie wyrzeczenia, nawet natury intymnej. Ten baran zaś prowadzał się tylko z Misiakiem, a ją ignorował. Traktował jak kolejną asystentkę. To było stanowczo za mało. Nie szmaciła się dla gabinetu i wizytówki. Chciała władzy! Siedząc nad kolejnym kubkiem herbaty z wiśniówką, przeprowadziła szybką analizę w myślach. Żeby uzyskać wpływ na Dobrozmiańskiego, trzeba sięgnąć do wyższego szczebla na drabinie władzy. Kto stoi ponad prezesem w hierarchii korporacyjnej? Przewodniczący Rady Nadzorczej. Pora zatem wziąć się za tego sztywnego, zarozumiałego dziada…
…
- Pani dyrektor – nie zwykłem spotykać się z podwładnymi moich podwładnych – powiedział surowo przewodniczący Rady Nadzorczej, sięgając po menu.
- Ale przybył pan na spotkanie ze mną… – Szmatecka starała się nadać swojemu głosowi zmysłowe brzmienie.
- Bo pani powiedziała, że stawia mi lunch w mojej ulubionej restauracji, a ja przekroczyłem limit wydatków na karcie kredytowej w tym miesiącu, a przecież jeść coś muszę. Mam zgagę i gazy, muszę dbać o dietę. Nie będę odżywiał się byle czym.
- Dziękuję, że podzielił się pan ze mną swoimi problemami tak intymnej natury. To świadczy, że obdarzył mnie pan zaufaniem.
- Nie, to bardziej kwestia informacyjna. Teraz, kiedy coś mi się wymsknie, jest pani uprzedzona.
- Czy szanowna małżonka pana przewodniczącego nie szykuje obiadów w domu?
- Gdzież tam, przesiaduje całymi dniami w SPA i na plotkach z koleżankami. A ja na to muszę zarabiać!
- Jak można nie dbać o takiego mężczyznę?! Przecież pan, to istny skarb.
- To prawda. Skarb… bankomat! Ale bankomat, kiedy się go nie konserwuje, się psuje.
- To straszne! Ja nie rozumiem, czemu niektóre kobiety kompletnie nie doceniają tego, co mają… Ja bym zawsze czekała na powrót pana do domu w kusej koszulce, z butelką zimnego piwa w ręce.
- Po piwie mam gazy.
- A po martini?
- Po martini nie, ale tego do gęby nie biorę.
- A co pan lubi?
- A tak patriotycznie: czystą… Dobra na żołądek. Człowiek czuje się po niej męski. Podczas gdy te zachodnie perfumy jedynie osłabiają siłę woli.
- Zatem, czekam w koszulce… kusej, ze szklaneczką schłodzonej czystej.
- Wspaniale!... A, przepraszam, w jakim celu my się właściwie spotkaliśmy?
…
W następnym odcinku Dobrozmiański wyrusza odkryć Amerykę.