SATYRA - epizod 53

Konkwista startuje.

„W imię Trójcy Świętej, wysyłajmy więc wszystkich niewolników, których da się sprzedać” – Krzysztof Kolumb; fragment rozkazu dla ekspedycji na Haiti.

 

     Dobrozmiański wyposażył się dobrze na spotkanie biznesowe. Na podróż do Ameryki zabrał ze sobą 20 magnesów na lodówkę z widoczkiem warszawskiej starówki oraz małe metalowe Kolumienki Zygmunta w ilości sztuk 10. Wszystko kupił w strefie wolnocłowej na warszawskim lotnisku im. Fryderyka Chopina. Miał coś jeszcze. Tajną broń do oczarowania Amerykanów. Ten specjalny prezent był zapakowany w walizce, która podróżowała w luku bagażowym. 

    Teraz siedział w ciasnym fotelu w samolocie. Zarówno on, jak i współpasażer z sąsiedniego miejsca przytyli nieco na prezesowskim wikcie i teraz brakowało im przestrzeni na brzuchy. Udając, że czyta „Washington Post”, uważnie przysłuchiwał się rozmowom toczonym przez współtowarzyszy podróży.

- Co wieziecie w darach dla tubylców, bo ja mam Kossaka? – zaczął chełpić się nielubiany przez Dobrozmiańskiego prezes spółki paliwowej.

- A skąd ty wziąłeś Kossaka, muzeum jakieś okradłeś? – zapytał, siedzący przed Dobrozmiańskim prezes dużego banku. 

- A, zdjąłem ze ściany w firmie. Mówili, że to lokata kapitału. Od razu wyczułem, że to jakaś ściema, bo lokata – to w banku na procent, a nie na ścianie. Poza tym, po co firmie lokata, oszczędzać w banku to musimy my – zwykli ludzie.

- A propos’ oszczędzania, zgodnie z odgórnym przykazem, miałeś założyć u mnie w banku konto oszczędnościowe i do tej pory tego nie zrobiłeś – stwierdził zaczepnie prezes banku.

- Bo oszczędności nie mam – zaczął śmiać się prezes paliwowy. – Duże wydatki: nowy dom, łódkę sobie kupiłem…

- To może kredycik?

- Pomyślę, bo żona marudzi coś o domku letniskowym we Francji.

- W Hiszpanii taniej – do rozmowy wtrącił się sąsiad Dobrozmiańskiego.

- No tak, ale ona chce jakąś kupę kamieni koło Loary.

- Znaczy zamek? 

- Znaczy zamek i winnicę w zestawie.

- To kredycik ci się przyda – stwierdził prezes banku z pewnością w głosie.

- Pewnie tak, poczekam jeszcze na nagrodę roczną, żebym wiedział, ile brakuje.

- To zależy – stwierdził prezes banku.

- Od czego?

- Od tego, na ile cierpliwą masz żonę. Na nagrodę musimy czekać jeszcze pół roku do zatwierdzenia wyników rocznych przez akcjonariuszy. A kredycik możesz mieć od ręki. Potem sobie zlewarujesz z kasą z nagrody i jeszcze będziesz do przodu.

- Co sobie zrobię? Jaką znowu lewatywę? Ty gadaj do mnie po ludzku. A w ogóle, to co mnie tak namawiasz?

- Bo muszę wyrobić plan i jeszcze mi sporo brakuje. Dostaniesz preferencyjne warunki.

- Ty, Sławek, a jaką masz tę łódkę? – zainteresował się nagle prezes, siedzący za Dobrozmiańskim.

- No, jachcik… taki większy. Nie wiem, czy na Śniardwach się zmieści – zaczął rechotać prezes paliwowy.

- To on musi dużo kosztować w eksploatacji. Przecież taki potwór żre strasznie dużo paliwa.

- No, a czego ja jestem prezesem? Jedzenie Pana Sławomira w koszty sobie wrzucam.

- Jakiego znowu pana Sławomira? – zaciekawił się prezes banku.

- No przecież musiałem jakoś jachcik nazwać.

 …

   Wątek trwa, w kolejnej części afera w luku bagażowym.