SATYRA - epizod 59

Wywiad.

  Dziennikarz znanego periodyku biznesowego położył przed sobą na stole dyktafon i rozsiadł się wygodnie na skórzanym fotelu. Przed nim siedział prezes Dobrozmiański. Był sztywny, siedział wyprostowany z rękami złożonymi na podołku, a na jego czole pojawiły się kropelki potu. Dziennikarz postanowił go trochę rozruszać, gdyż obawiał się, że ten nie wydusi z siebie żadnego słowa.

- Panie prezesie, na początek zadam panu kilka pytań na rozgrzewkę. Proszę się odprężyć.

- A pan co, hipnotyzer, czy dziennikarz?

- Tak, to dobre… Czy mógłby pan na początek powiedzieć, jakie ma pan hobby?

- Wspinaczkę wysokogórską.

Dziennikarz zachłystnął się pitą właśnie kawą. Postura rozmówcy nie wskazywała na ten rodzaj aktywności ruchowej. Nie chcąc jednak urazić prezesa, brnął dalej:

- A w których górach lubi pan najbardziej się wspinać: Alpach, Pirenejach… Himalajach?

- Himalaje lubię.

- Wspina się pan w Himalajach?!

- A kto mówił, że się wspinam?!

- N-no pan, przed chwilą.

- Niemożliwe, przecież ja się nie wspinam. To jakaś manipulacja. Pomylił mnie pan z jakimś innym prezesem… Pewnie z tym zarozumiałym Sławkiem. Ten to ma wyobraźnię. Ale tego niech pan nie pisze.

- Pytałem pana o hobby i wtedy pan powiedział o wspinaczce.

- No… tak, tak… Lubię, jak inni się wspinają. To takie ambitne.

- Przede wszystkim ryzykowne. Lubi pan ryzyko?

- A gdzież tam, ja spokojny człowiek jestem.

- Jak w takim razie skomentuje pan wyniki z ostatnich miesięcy firmy, którą pan zarządza? To istny rollercoaster.

- Role co? Proszę do mnie po polsku mówić. Jestem wyczulony na tle ochrony języka ojczystego i nie znoszę anglikanizmów.

- Jasne, rozumiem. W takim razie: jak skomentuje pan wyniki firmy „X” z ostatnich miesięcy?

- Są dobre.

- Są najgorsze od ostatnich ośmiu lat!

- Znowu to patrzenie w przeszłość, te porównywania! Trzeba żyć tu i teraz.

- W takim razie, jak pan skomentuje rosnącą od początku roku stratę?

- Jest biznes, to i są koszty.

- A co z przychodami?

- Czemu pan tak drąży?

- Taką mam pracę.

- O matko, no dobrze! To już powiem panu całą prawdę. 

- Słucham, ja i czytelnicy tylko na to czekamy.

- Fakty są takie: poprzednicy popełnili dużo błędów i zaniechań. Tworzymy właśnie listę wstydu wymieniającą wszystkie te szkodliwe działania…

- Ale, kiedy pan sam mówił, że nie ma co zwracać uwagi na przeszłość…

- W tym wypadku trzeba, bo bez ukazania panu i społeczeństwu tych rażących zaniedbań i nadużyć, nie wiedzielibyście jacy ONI są źli, a my dobrzy!

- Spokojnie, panie prezesie…

- No właśnie, to miała być relaksująca rozmowa, a ja zaraz będę musiał dzwonić po swoją asystentkę, żeby mi przyniosła kropelki na uspokojenie.

- Przepraszam, panie prezesie, ale taką mam pracę. Czyli, podsumowując, w chwili obecnej skupia się pan na spisywaniu błędów i wypaczeń poprzedniej ekipy…

- Zgadza się… Aaa! I jeszcze tworzę nową strategię…

- O właśnie, bo cały rynek już od miesięcy czeka na tę nową strategię. Czy może pan uchylić rąbka tajemnicy, w którym kierunku pójdzie firma?

- Nie.

- A-cha. A może nam pan powiedzieć, kiedy możemy spodziewać się informacji w kwestii strategii?

- Na pewno nie wcześniej, niż będzie ona gotowa.

- A kiedy będzie gotowa?

- To tajemnica.

- Rozumiem, że treść może być tajemnicą, ale czas ogłoszenia też?

- Tak, konkurencja nie śpi. Musimy być czujni. ONI chcą nam zaszkodzić.

- Dobrze, to może na koniec, powie pan kilka słów o wyjeździe z delegacją rządową do Stanów Zjednoczonych…

- Nie jestem onanistą!

- Że co proszę?

- Jakiś wywrotowy element chce mnie zdyskredytować, ale ja się nie dam! Co za naród, żeby na szatni pisać, że to kibel?!

- Chyba nie łapię.

- Było tak: ogólnie w porządku. Była wymiana myśli i wrażeń ze stroną amerykańską… Są przyjaźni. Chociaż nie dali się obdarować bigosikiem mamusi… No, ale kwestia oznakowania toalet daje dużo do życzenia. Myślę, że powinno to być przedmiotem rozmów na zbliżającym się szczycie, w którym biorą udział prezydenci: nasz i ich.

- Dobrze, to ja już chyba uzyskałem wszystkie potrzebne informacje. Bardzo panu dziękuję. Po napisaniu artykułu, prześlę panu do autoryzacji.

- Dobrze, ale koniecznie napiszcie, że nie jestem onanistą, choćby w tytule!

 

W kolejnej odsłonie – pożegnanie.