SATYRA - epizod 60

Witajcie, 

na koniec cyklu korporacyjnych przygód prezesa Dobrozmiańskiego i jego świty, chciałabym zaprezentować kilka krótkich fragmentów, które z braku miejsca lub zmiany koncepcji artystycznej, nie zostały wykorzystane lub rozwinięte na etapie tworzenia satyry korporacyjnej.

 

Fragment 1:

Rozmowa między doradcą prezesa Misiakiem a dyrektorem IT na temat zmiany systemu operacyjnego firmy „X”. Misiak ma swoją wizję, której z braku wiedzy, nie jest w stanie przekazać rozmówcy:

- Jakie są pana oczekiwania, co do nowego systemu? – dyrektor IT po raz kolejny zadał pytanie.

- Ma być łatwy w obsłudze i zawierać wszystkie niezbędne informacje – wystrzelił przyparty do muru Misiak.

- Jakie informacje, jeśli byłby pan łaskaw doprecyzować? – dyrektor IT nieubłaganie drążył temat.

- No… wszystko, co jest potrzebne.

- Ale do czego potrzebne?

- No… do funkcjonowania firmy.

- To trochę za ogólnie. Są przecież poszczególne obszary, procesy… Musimy znać zależności między poszczególnymi danymi…

- Panie dyrektorze od IT, czy to ja mam panu tłumaczyć takie rzeczy?! – Misiak miał już dosyć tego drenażu swojej niewiedzy. - Skupianie się na zależnościach między danymi jest niepotrzebne! Najlepiej przeniesiemy to, co jest na ekranach w starym systemie, to będzie działać też i w nowym. A w ogóle, to jest to pana działka, ja chcę… to znaczy, prezes chce, nowy system, a pan ma to zrobić i to tak, żeby działało.

 

Fragment 2 (tekst nie wykorzystany podczas tworzenia epizodu 55 pt. „Logistyka - to podstawa”:

Rozmowa telefoniczna między dyrektorem IT a panią dyrektor Departamentu Logistyki i Administracji:

- Gdzie jest ta umowa na zakup komputerów? – próbuje dowiedzieć się dyrektor IT.

- Nie ma, bo nie wolno mi wybrać tego dostawcy, którego chcę – spokojnie stwierdza dyrektor odpowiedzialna za logistykę.

- Babo głupia, ale ja nie mam sprzętu, żeby pracownikom wydawać!

- Proszę mnie nie wyzywać, bo oskarżę pana o mobbing!

- Musiałbym cię tak wyzywać przez pół roku, ale wtedy to na pewno skończyłbym w wariatkowie!

 

Fragment 3 (tekst niewykorzystany podczas tworzenia epizodu 49 pt. „Rozmowa dyscyplinująco – motywacyjna z pracownikami terenowymi”)

Iwanicz do Dobrozmiańskiego:

- Panie prezes, zapraszamy do nas na dożynki. Fajnie się bawimy. Rok temu, to Heniek pod gazem wjechał pełnym gazem swoim mutorem w tego Toja Toja, a tam urzędował akurat ksiundz prubuszcz. Ksiundza prubuszcza przewróciło razem z Toja Tojem i afera z tego była nieziemska. Baliśmy, co ksiundz ekskomuniką obrzuci biednego Heńka, ale ten dał duży datek na tacę i ksiundza udobruchał.

 

Fragment 4 (tekst niewykorzystany podczas tworzenia epizodu 51 pt. „Życiowe dylematy Mariolki” – kontynuacja wątku ciąży Mariolki)

Joanna spojrzała znad okularów na wchodzącą do sekretariatu Mariolkę. Ta oczywiście była spóźniona, ale bynajmniej nie wyglądała na zmartwioną, więcej - promieniała.

- Siema! – rzuciła od progu.

- Dzień dobry, A co ty taka dziś radosna? – zapytała z przekąsem Joanna.

- Bo już nie jestem w ciąży.

- Jak to?! – Joannie same straszne rzeczy zaczęły przychodzić do głowy, podczas gdy odpowiedź była bardzo prosta:

- Normalnie, okres dostałam.

 

Fragment 5: 

W piątek Mariolka pojawiła się w pracy z walizką na kółkach. Nie była pokaźnych rozmiarów, bo mieściła tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Rzeczy te Mariolka zademonstrowała Joannie. Wnętrze walizki kryło: satynowo-koronkowe koszulki, świece zapachowe, kosmetyki, elektryczną lokówkę do włosów i kilka innych drobiazgów wyglądających na mało potrzebne.

- A gdzie ty się z tym bagażem wybierasz? – zapytała wielce zdziwiona Joanna.

- Wyjeżdżam na weekend z Antkiem.

- A w czym będziesz chodzić, bo nie zabrałaś żadnych ubrań?

- Bo ja zamierzam być rozebrana.

- To nigdzie nie wyjdziecie podczas wyjazdu, chociażby coś zjeść?

- Majtki mam.

- Wybacz, nie łapię kontekstu.

- No takie specjalne majtki do jedzenia: przyjemne z pożytecznym.

 

Fragment 6 (tekst niewykorzystany podczas tworzenia epizodu 57 pt. „Podbój Ameryki cz. 2”): 

Dobrozmiański rozmawia z tłumaczem w przerwie spotkania z amerykańskimi biznesmenami:

- Panie tłumacz, powiedz pan tym gościom z amerykańskiej delegacji, że ja przed wylotem muszę jeszcze do sklepu, więc niech już kończą te spotkanie, bo nie zdążę.

- Dobrze, przekażę, panie prezesie, a jaki sklep ma pan na myśli?

- Jak to jaki? Z damską bielizną oczywiście. Teraz są tam podobno niezłe przeceny, więc muszę tych koronkowych gatków więcej kupić.

- Oczywiście, panie prezesie, przekażę stronie amerykańskiej, że musi pan kupić sobie bieliznę – przyjął do wiadomości tłumacz, który był bardzo profesjonalny i mało czemu dziwił się w życiu.

 

Fragment 7 (tekst niewykorzystany podczas tworzenia epizodu 18 pt. „Ocieplanie wizerunku prezesa”)

Stupińska rozmawia ze Szmatecką na temat promocji marki firmy. Dyrektor PR dzieli się kolejnym szalonym pomysłem z przełożoną:

- Słuchaj, wymyśliłam, jak wypromować logo – mówi z zapałem.

- Znaczy się, markę – odruchowo poprawiła Szmatecka.

- Co?

- Masz pomysł, jak wypromować markę.

- No, mam.

- No to się nim w końcu podziel.

- Tak sobie pomyślałam, że firma to prezes. On ją reprezentuje na zewnątrz, więc ubierzmy Dobrozmiańskiego w logo!

- Jak, konkretnie, chcesz wprowadzić ten pomysł w czyn?

- Normalnie, ubranie: marynarka z wielkim logo na plecach, koszula z logo na klacie.

- W takim razie koniecznie też na brzuchu. To w przypadku naszego prezesa powierzchnia większa niż klata.

- Na brzuchu też może być! – Stupińska w swym entuzjazmie nie wyczuła ironii u koleżanki.

- Pamiętaj tylko, że nasze logo jest w formie koła, więc żeby przypadkiem ktoś nie pomylił go z tarczą strzelniczą.

 

Oto kończy się opowieść,

o korporacji jakich wiele,

o ludziach, którzy myślą jak innych zwieść,

to prawdziwi mąciciele.

Dobrozmiański, Misiak i rzesza fachowców

budują podwaliny dobrej zmiany,

w tempie formuły pierwszej rajdowców,

a efekt tego gówniany.

Pozostaje nadzieja, że ich rządy wkrótce się skończą,

a firma „X” przetrwa politykę tę hulaszczą.

Czas pożegnać bohaterów tej opowieści

miesiącami czas nam umilającej

To koniec, lecz, czy na pewno?

Czas pokaże…

 

Pozdrawiam serdecznie,

Paulina Jarkiewicz

Warszawa, dnia 13 maja 2018 roku