SATYRA - epizod 7

Doradca prezesa.

Pan Jan jest prawnikiem w Biurze Zarządu firmy X. Cichy, grzeczny, od wielu lat sumiennie wykonuje swoją pracę. Różne rzeczy już widział w swym zawodowym życiu. Teraz zmierza do pokoju doradcy prezesa, który zgodnie z wolą Dobrozmiańskiego, ma być powołany do Rady Nadzorczej spółki córki. Wymaga to przygotowania odpowiednich dokumentów i właśnie w tej kwestii pan Jan musi spotkać się z niejakim Romanem Misiakiem. 

- Witam pana w moich skromnych progach – rzucił doradca prezesa, podnosząc się ze swojego miejsca za biurkiem.

Chcąc nie chcąc pan Jan rozejrzał się po „skromnych progach” i z miejsca jego wzrok padł na 50-calowy telewizor wiszący na ścianie. Trudno było go nie zauważyć. W małym pokoju robił przytłaczające wrażenie, a do tego ryczał niemiłosiernie.

- Muszę być na bieżąco z wiadomościami, gdyby prezes potrzebował – wyjaśnił doradca z dumą. – Proszę usiąść – wskazał na skórzane fotele, po czym nie czekając aż gość zdecyduje się na któryś, sam rozlokował się wygodnie w jednym z nich. 

Pan Jan skromnie przycupnął w drugim. Odczekał chwilę, bo w telewizorze była akurat relacja z targów mody w Mediolanie i przechadzające się po wybiegu modelki przykuły uwagę doradcy. W końcu postanowił wyłuszczyć sprawę, z którą przybył.

- Chciałbym… - zaczął, ale przerwał i powtórzył dwa razy głośniej, żeby przekrzyczeć doniesienia sportowe z telewizora. – Chciałbym poinformować pana, że decyzją prezesa Zarządu na najbliższym Walnym Zgromadzeniu Akcjonariuszy spółki „Y”S.A. zostanie zgłoszona pana kandydatura do Rady Nadzorczej tejże spółki.

- Tak, Wacek coś wspominał, że mnie tam wciśnie.

- Tak… właśnie… – pan Jan na chwilę się zająknął. - W związku z tym potrzebuję pana pisemnej zgody na kandydowanie oraz pański życiorys.

- A po co wam mój życiorys, przecież jestem pracownikiem Grupy i to nie byle jakim, tylko doradcą prezesa?! To powinno wystarczyć za cały życiorys. 

- Ale my mamy takie procedury, zgodnie z którymi kandydaci…

- To trzeba zmienić procedury! Zarekomenduję to prezesowi przy najbliższym wspólnym lunchu.

- Ale… - profesjonalizm pana Jana próbował wziąć gorę nad zdrowym rozsądkiem.

- Żegnam. Jestem bardzo zajęty – to mówiąc doradca zerwał się z fotela.

Z miejsca zapominając o swoim gościu, Misiak podszedł do telefonu na biurku i wystukał numer wewnętrzny.

- Pan Arek? No co jest z tym moim Ipadem? Ile mam jeszcze na niego czekać? – warknął do słuchawki mało sympatycznie. 

Przez chwilę słuchał zdenerwowanych wyjaśnień, po czym stwierdził tolerancyjnie:

- Nic mnie to nie obchodzi. Najwyżej kupcie nowego Ipada albo zabierzcie jakiemuś dyrektorowi. Jak sprzęt nie pojawi się u mnie w przeciągu 15 minut, będę musiał o tym poinformować prezesa. To jest sprawa najwyższej wagi!

Rzucił słuchawką. W tym momencie zauważył struchlałego pana Jana stojącego z ręką na klamce, więc postanowił wyjaśnić zaistniałą sytuację:

- Zabrali mi tego Ipada do naprawy już 30 minut temu i nerwowy się robię, jak nie mogę ustawić pasjansa.

W kolejnym odcinku narada u prezesa Dobrozmiańskiego w kwestii przygotowań do konferencji wynikowej z inwestorami.