Z życia bogów. Historie na Olimpie - epizod 3

Problemy kadrowe w Hadesie.

     Hades szedł szybko korytarzami swojego mrocznego pałacu wybudowanego w podziemiach. Był wkurzony. Właśnie wracał ze spotkania z pracownikami. Erynie podjęły strajk, odmawiając pilnowania, by każda z dusz skazanych na wieczne potępienie w Tartarze, godnie wypełniała swoją karę. Trzy straszne siostry, których oddech zabijał myśli w locie, domagały się ściągnięcia z powierzchni Orfeusza, by ten wyśpiewywał im swoje szlagiery o miłości i tęsknocie. Hades nie potrzebował do szczęścia jakiegoś Tartaro disco. Sam uznawał tylko death metal. Zagłuszał on potępieńcze jęki i zawodzenia pokutujących, których miejsce kaźni znajdowało się pod domostwem Hadesa.

      Wszedł do sali tronowej. Ujrzał tam swoją piękną żonę – Persefonę, która podlewała jakieś zeschłe badylki w doniczkach, naiwnie próbując je ożywić. U stóp jego złotego tronu smacznie spał Cerber, chrapiąc przeraźliwie. Pan podziemi miał tylko nadzieję, że pupil nie prześpi ucieczki kolejnych wywrotowców, którym zapragnęło się powrotu do świata żywych. Ostatnio przedarła się spora grupka i dostał za to opieprz od swojego wspaniałego gromowładnego brata. Hades schylił się i pogłaskał trzy śpiące głowy swojego pupila. Jedna głowa chrapała, przypominając tym dźwiękiem heblowanie drewna, druga wypuszczała powietrze z gwizdem, a trzecia mlaskała. Nagle dał się słyszeć donośny i przeciągle zawodzący pierd o nader przykrym zapachu siarki. Hades w tej chwili cieszył się, że jego pupil ma trzy głowy, a nie trzy zadki. 

- Hadesie, czym ty go karmisz? – Persefona oburzona odstawiła swoją wysadzaną diamentami konewkę.

- Jak to, czym, duszami potępionymi.

- Chyba ich jakość mocno się obniżyła, bo Cerbi ma po nich coraz większe gazy.

- Nic na to nie poradzę, coraz gorszych nam tu przysyłają. Nigdy tak nie było, żeby Tartar był przepełniony, podczas gdy na Wyspie Błogosławionych pustki. Tych dobrych można na palcach jednej ręki zliczyć. Nudzą się i marudzą, bo brakuje im kompletu do brydża, a z dziadkiem już grać nie chcą. Z kolei ci w Tartarze na wykonanie danej kary czekają w kolejce. Tworzą się zatory i wąskie gardła.

- Stanie w kolejce to samo w sobie już duża kara.

- Nie dla nich, powstał już cały system kolejkowy, tworzą się grupki i kolektywy. Życie towarzyskie kwitnie. Podczas, gdy obsługujące poszczególne kaźnie demony są coraz bardziej przemęczone. Każą płacić sobie za nadgodziny! Nasyłają na mnie swoje związki zawodowe, żądając podwyżek. W ich ramach chcą bardziej dręczyć ludzi na Ziemi. Kiedy ustąpię i zrealizuję ich postulaty, mój świętoszkowaty braciszek zacznie do mnie wydzwaniać ze swojego złotego stołka na Olimpie, ględząc, że mu harmonię zaburzam i ludzi stresuję, a jak ich będę stresować, to oni będą umierać i zawalać mi Tartar. I kółko się zamyka.

- To może niech demony dręczą tylko tych dobrych. Oni wtedy udadzą się na Wyspy Błogosławione i tej naszej dobrotliwej trójeczce od brydża przybędzie towarzystwa.

- Ty, to masz głowę moja droga żono – uradował się Hades, sięgając po dzban z winem. – To może wymyślisz co mam zrobić z Eryniami, które od dzisiaj strajkują? Zaraz zupełnie stracę kontrolę nad tym towarzystwem w Tartarze.

- Czego żądają?

- No nie uwierzysz, tego mydłka Orfeusza. Odkąd był tu na gościnnych występach chcąc wyśpiewać wolność dla swojej żonki Eurydyki, zawrócił tym starym próchnom w głowie i teraz żądają jego powrotu.

- Orfeusz, czy to zacna dusza?…

- I to jak! Przecież on nie jest w stanie oddać moczu bez zaintonowania pieśni przeproszalno-proszalnej do mojego wspaniałego brata! Tylko brząka na tej swojej lirze! Kiedy miałby znaleźć czas na grzeszenie?

- Otóż to, sprowadź go tutaj, zostanie czwartym do brydża na Polach Elizejskich i codziennie będzie dawał koncert dla Erynii… Ja sama też chętnie posłucham. 

- Kochanie, jesteś nie tylko piękna, ale i genialna. Porwać cię do mojego podziemnego królestwa, to była najlepsza rzecz, którą wymyśliłem.

- Jest mi niezmiernie miło, że nie żałujesz swojego postępku… A teraz, mój drogi, skończ z tym piciem, mamusia zapowiedziała się dziś na obiad, a ona nie lubi, jak jedzie od ciebie winem.

- Przecież ona jest od roślinek, a wino, to roślinka…

- Wino – to sfermentowana roślinka, mącąca w głowie… Wiesz, że mamusi nie należy drażnić.

- Tak wiem, bo zaraz leci kablować do Zeusa… Jeżeli chodzi o twoje porwanie, moja najukochańsza, to żałuję tylko jednego… że nie wybrałem sobie lepszej teściowej.