Z życia bogów. Historie na Olimpie - epizod 9.

Spotkanie na szczycie część 2.

    Hera stanęła na wysokości zadania. Ogrody Olimpu, w których mieli być przyjmowani goście z Północy przedstawiały widok zapierający dech w piersiach. Wszystko dosłownie ociekało złotem, mieniącym się w promieniach zachodzącego słońca. Specjalnie na tę okazję sprowadzono Midasa i kazano mu wszystkiego dotykać. Stoły uginały się pod ciężarem jadła. Odyn przysłał Herze na pomoc swoje Walkirie, po tym, jak pani Olimpu dostała ataku paniki na wieść, że na ostatniej imprezie, na której Thor podszywał się pod Freję, więc się hamował, zjadł: całego wołu, osiem łososi i wypił trzy kadzie miodu. Za muzykę „do kotleta” odpowiadał Orfeusz supportowany przez heavymetalową kapelę z Walhalli.

    Goście mieli zostać posadzeni przy dużych, okrągłych stołach, a miejsce każdego było potwierdzone karteczką z wypisanym złotymi literami imieniem. Przy głównym stole miał zasiąść Zeus z Odynem wraz z małżonkami. Przy drugim stole zostali umieszczeni Afrodyta z Hefajstosem, rodzeństwo Frejów i Demeter, przy kolejnym Thor, Tyr, Posejdon, ich małżonki i Ares. Hades poprosił, by posadzić go z ładniejszej strony bogini Hel, po tej brzydszej umieszczając Persefonę. Żona Hadesa ubolewała, że trafiła do stołu z „umarlakami”, podczas, gdy wolałaby, wraz z matką, cieszyć się towarzystwem Freji i Frejra. Postanowiła, że w miarę upływu biesiady po prostu się przesiądzie. Atena miała zostać posadzona przy Lokim i jego małżonce. Przy tym samym stole mieli biesiadować również Apollo, jego siostra Artemida, Hermes, Dionizos oraz Bragi (nordycki bóg poezji). To zapowiadało, że stół ów będzie należał do najbardziej rozrywkowych. 

   Wkrótce na Górze Olimp zaroiło się od różnorakich środków transportu. Służba parkowała bogato zdobione rydwany,  poiła i karmiła pegazy, hipokampy, konie, kozły, wilki i wszelkie inne żywe środki lokomocji. Poproszono o pomoc Heraklesa, który miał doświadczenie w sprzątaniu wielce zapuszczonej stajni niejakiego Augiasza. Bogowie zaczęli zajmować wyznaczone miejsca, służba uwijała się, roznosząc złote kieliszki z aperitifem. Panowała atmosfera wymuszonego luzu. Wszyscy wzajemnie się obserwowali. W końcu otworzyły się ogromne wrota pałacu Zeusa i wyszedł sam gromowładny, dostojnie prowadząc Frigg – żonę Odyna. Za nimi postępował pan Asgardu wraz z Herą. Podeszli do przeznaczonego im głównego stołu. Zeus patetycznym tonem powitał wszystkich przybyłych, szczęśliwie nie racząc ich długimi przemowami i zaprosił do uczty.

- Masz wspaniałego wierzchowca – zagaił Zeus Odyna, wskazując na karmionego ze złotej misy ośmionogiego konia Sleipnira.

- Tak, urodził mi go Loki – spokojnie stwierdził Odyn.

Słysząc to, Hera zakrztusiła się kosztowanym właśnie nektarem. Widząc ten objaw zdziwienia, władca Asgardu wyjaśnił.

- Musiałem dotrzeć do domu szybciej niż taki jeden, ale on miał strasznie szybkiego ogiera. Loki pomógł mi odwrócić uwagę tego konia, zamieniając się w piękną klacz. Jak widać po efekcie odniósł pełen sukces – stwierdził z dumą, sięgając po puchar z miodem. Nektar jakoś mu nie wchodził, był za bardzo wodnisty.

- To mój syn Balder – Frigg z dumą matki wskazała Herze w kierunku jednego ze stołów, przy którym siedział urzekającej urody młodzieniec, dodatkowo cechujący się grzecznością i nieskazitelnymi manierami. - A gdzie jest twój syn?

Hera rzuciła ukradkowe spojrzenie na stół, gdzie biesiadował Hefajstos. Jej brzydki syn siedział niedbale wsparty na ręce i zupełnie ignorując paplaninę swojej żony, mało subtelnie gapił się na Freję. Po jego brodzie ciekła strużka nektaru albo śliny… Hera wolała nie dociekać.

- Eee, nie dostrzegam go teraz w tym tłumie, później ci pokażę… To bardzo zdolny kowal. Wykuje ci wszystko, czego zapragniesz – dodała pośpiesznie. – Kiedyś wykonał dla mnie tak szykowny tron, że dosłownie nie mogłam się z niego ruszyć. – Hera nieznacznie wzdrygnęła się na wspomnienie swojego kilkudniowego uwięzienia, gdy została przykuta do wspaniałego krzesła, które sprezentował jej syn, w podzięce za strącenie z Olimpu. 

*  *  *

     - Miło mi poznać szanowną koleżankę po fachu – Hades zagaił ponurą Hel.

- Chyba tylko dlatego wspaniali Asowie mnie tu zaprosili, żebyś miał z kim pogadać – burknęła nieprzyjemnie w odpowiedzi.

- Źle cię traktują? Mnie też – ożywił się Hades, na którym humory koleżanki nie robiły wrażenia. – Wiesz, zarzucają mnie tymi umarłymi, ci z Tartaru ciągle strajkują, a bo im gorąco, a bo im przeszkadzają rozrywki takie jak: gotowanie w kotle, rozciąganie na kole, czy spa w gorącej siarce, z pracownikami też mam problem…

- Mnie przysyłają tylko jakieś odpady, bo tych lepszych, co polegli w walce i wedle wrednych Asów są cnotliwi, zgarniają Odyn i Freja – ożywiła się nagle Hel. - Nie szanują mnie i moich pracowników. Dziewica, która pilnuje dostępu do mojej siedziby, ma regularnie składane niedwuznaczne propozycje. Mojego pieska Garma uwięzili, bo według nich źle się zachowywał… 

- Masz pieska? Ja też, wabi się Cerber. Może ich zapoznamy? – ucieszył się Hades.

- Jeśli ci wredni Asowie go uwolnią. Wyobraź sobie, że przeszkadzało im, że kogoś czasami pogryzł albo zjadł? Przecież zaświatów nie może pilnować jakiś morelowy pudelek na suchej karmie pędzony! Asowie na to gryzienie są jacyś wyczuleni. Mojego brata – Fenrira zakuli w kajdany, bo odgryzł rękę Tyrowi. Wielkie mi coś, ma przecież drugą rękę, a poza tym, sam ją mojemu bratu w pysk pchał.

- Brat też piesek? – zapytał Hades, który nie do końca przyswoił wiedzę o gościach z północy.

- Nie, wilk. Tylko jakiś taki duży wyrósł… niemal na wielkość tej waszej góry.

- Zajmujące. Masz jeszcze jakieś rodzeństwo?

- Tak, jeszcze jednego brata – węża. Ten jest tak długi, że opasuje całą kulę ziemską.

- Chyba chłopcy za dużo sterydów wcinali w dzieciństwie? Za to ty wyrosłaś na miłą, ładną pannę… - Hel gwałtownie odwróciła głowę w jego kierunku. – To znaczy, przynajmniej z jednej strony – zająknął się Hades, na widok drugiej połowy twarzy bogini przypominającej przechodzonego topielca. - Miło się gada, może wymienimy się mailami, bo z zasięgiem telefonu bywa u mnie, pod ziemią problem? 

*  *  *

     Tymczasem, przy stole rozrywkowym.

- Droga pani Ateno, widzę, że dowcip u ciebie cięty… podobasz mi się. Zapraszam na uroczy rejs moim ekskluzywnym jachtem zrobionym z paznokci… - Loki przymilał się do córki Zeusa, zupełnie nie zważając na obecność żony.

- Oj, to chyba mało pewny środek transportu, paznokcie bywają łamliwe. Poza tym, czy ten twój statek, to przypadkiem nie ma ruszyć, by doprowadzić do końca świata?

- Oj, kto by się przejmował takimi duperelami. Oferuję niezapomniane wrażenia w krainie lodu, podziwianie zorzy polarnej przy herbatce z prądem…

- Gdybyś nie zauważył, ja gustuję w gorących klimatach…

- Och, gorące klimaty to ja ci stworzę. Bardzo zyskuję przy bliższym poznaniu – przerwał, gdy jego małżonka Sigyn położyła rękę na jego dłoni.

- Mój drogi, powściągnij swój temperament, twoje gorące klimaty z olbrzymką Angrybodą już przysporzyły światu 3 kłopotliwe potwory.

- Oj tam zaraz potwory, chłopaki trochę za mocno wyrosły, ale Hel…

- Jest straszna.

- Ale tylko w połowie.

- Drodzy państwo, nie kłóćmy się, pijmy. Oferuję znakomite winko z moich winnic – pospiesznie wtrącił się Dionizos, polewając obficie do kielichów.

- Mój drogi, mógłbyś zamówić dla mnie kilka beczek u szanownego pana Dionizosa. Po tym naszym miodzie pali mnie w żołądku – poprosiła Sygn.

- Wiesz, że ja kupuję tylko na przecenach, a ten tu, widząc twoje zainteresowanie, zaraz z nas zedrze – Loki się nastroszył.

- Ten tu, oferuje duże promocje i rabaty, gdy tylko przystąpicie do programu lojalnościowego… - szybko wtrącił Dionizos.

- Drogi panie, czy ty próbujesz naciągać boga oszustwa? 

- To nie naciąganie, to tylko marketing.

- Marketing jest synonimem oszustwa.

- Proponuję zatem spółkę, ja produkuję wino, a ty zajmiesz się jego marketingiem.

Loki nie zdążył odpowiedzieć, bo nagle po sali biesiadnej przetoczył się potężny grzmot, a po nim łoskot osuwającego się ciała.

- To Posejdon, czy jest na sali lekarz?! – krzyknęła jego żona - Amifitryta.

- Asklepios nie został zaproszony, bo skutecznie lecząc ludzi denerwuje Hadesa – odpowiedział Apollo obrażonym tonem.

- On ich nie leczy tylko wskrzesza, przez co niedługo będę bezrobotny! – odkrzyknął Hades.

- Nie, poproszę raczej o pomoc Zefira i jego braci wiatry, zwłaszcza tego od tornad – jęknął Posejdon powoli podnosząc się z podłogi.

- Przepraszam za męża – nieśmiało powiedziała Sif, żona Thora. – To silniejsze od niego. Cierpi na permanentne wzdęcia, zwłaszcza, jeśli je na mieście, jego układ pokarmowy jest przyzwyczajony tylko do koźliny.