ZWYCZAJNI NIEZWYCZAJNI - opowieść 2

„Ludzki nieludzki”

czas i miejsce: jesień, roku 1944, okolice Warszawy

      Po 63 dniach Powstanie Warszawskie upadło. Wykrwawiło się. Zmagania polskiego podziemia z niemieckim okupantem, toczące się na ulicach Warszawy, zakończyły się klęską. Walczyły nawet dzieci. Miasto było niszczone rozlicznymi bombardowaniami i wyburzane przez Niemców. W ciągu tych dwóch krwawych miesięcy zginęło około 16 tys. powstańców i ponad 150 tys. ludności cywilnej (!). Zgliszcza i jeszcze większe represje czekały na tych, którzy przeżyli. Niemcy wyrzucali ludzi z ich domów. Tworzyli z nich piesze kolumny, które były pędzone w niewiadomym kierunku. 

     Zenon maszerował w tłumie ludzi. Po bokach kolumny szli niemieccy żołnierze. Mieli zacięte twarze i twarde spojrzenia. Każdy trzymał w pogotowiu karabin. Ucieczka w takich warunkach oznaczała niechybną śmierć. Co jednak czekało Zenona na końcu tej drogi? Był głodny i zmęczony. Ledwo szedł. Ale był młody, miał siły, których brakowało starszym ludziom. Ci często padali przy drodze, by już tak pozostać. Umierali sami lub dostawali kulkę w głowę od niemieckiego żołnierza. 

     Podjął decyzję - musi uciec. Co za różnica zginąć tu i teraz, czy za kilka dni poprzedzonych męczarniami. Musiał wyczekać tylko odpowiedni moment. Szli właśnie miedzy polami. Nie był to dobry teren do ucieczki. Pola były zaorane, pocięte jedynie głębokimi bruzdami. Byłby doskonale widoczny na otwartej przestrzeni. Lecz nagle poczuł impuls. Złapał za rękę idącą obok znajomą. Rzucił się w bok, pociągając ją za sobą. Po kilkunastu krokach padli w bruździe. Przywarli do ziemi, bo osłona przed wzrokiem wartowników była bardzo mierna. Bojąc się ruszyć głową, Zenon skierował wzrok na strażnika. Niemiec spojrzał na niego. Zenon zamarł. Czekał na okrzyk: „Halt!” i serię z karabinu. Żołnierz jednak odwrócił głowę, udając, że nie widział zdarzenia.

     Łatwo przyklejamy etykietkę: ten zły, a ten dobry. W tym jednak wypadku ten „zły” prostym, ludzkim odruchem podarował mojemu przyszłemu dziadkowi życie.