SATYRA - epizod 36

Spotkanie wyższej kadry cz. 1.

    Dyrektor Sprzedaży firmy „X” – Jacek Szewczyk wjechał swoim samochodem służbowym na parking dużego kompleksu hotelowego w okolicach Warszawy. Przybywał na spotkanie wyższej kadry – pierwsze za „panowania” nowego prezesa. Był ciekawy tego wydarzenia. Mówiło się, że kilka dni przed spotkaniem, pojawił się pomysł przeniesienia całej „imprezy” do Teatru Wielkiego Opery Narodowej. Pomysłodawcą był prezes, który nie pojmował ogromu działań logistycznych oraz konsekwencji finansowych wiążących się z realizacją jego „widzimisię”. W końcu odpuścił, ale nie dlatego, że przemówiła do niego kwota kar finansowych za odwołanie rezerwacji całego hotelu z dnia na dzień, ale dlatego, że akurat w tym czasie na deskach Teatru Wielkiego występowali znamienici artyści z zagranicy, a bilety na to wydarzenie zostały wyprzedane już kilka miesięcy wcześniej. 

    Jacka w nowym stylu zarządzania mało co już dziwiło. W stroju zgodnym z instrukcją wszedł do foyer hotelu i zaczął witać się ze znajomymi.

   Tydzień przed spotkaniem wyższej kadry dyrektor Stupińska „popełniła” maila z instrukcjami dotyczącymi ubioru i sposobu zachowania na imprezie firmowej.  Zgodnie z wytycznymi: panie miały ubrać garsonki składające się z szarej lub granatowej marynarki i spódnicy sięgającej na 6 palców za kolano w odpowiednim do marynarki kolorze. Do tego biała bluzka, czarne lub szare rajstopy i czółenka na obcasie maksymalnie 5 centymetrów. Panowie mogli ubrać szary bądź granatowy garnitur oraz krawat w odpowiednim kolorze, białą koszulę bez spinek do mankietów i czarne lakierki założone na szare lub czarne skarpety - gładkie, wzorki nie były dopuszczone. Zarówno u pań jak i u panów biżuteria była źle widziana. Za jedyną ozdobę miał służyć znaczek w klapie z logo firmy. 

  W kwestii zachowania odpowiedniego na tę okazję, wytyczne zabraniały m.in.: wybuchania śmiechem, opuszczania wystąpień i prelekcji pod jakimkolwiek pretekstem, czy to: wypróżnienia, zaspokojenia pragnienia nikotynowego, czy wykonania połączenia telefonicznego. Po każdym wystąpieniu, a w szczególności po mowie prezesa, należało mocno bić brawo i okazywać duży entuzjazm, damskie omdlenia mile widziane. Zakazywano wymiany myśli i wrażeń w kuluarach. Można było jedynie podzielić się uwagami na temat wystąpień, o ile były one w miłym tonie i okazujące szacunek prelegentom. Podczas kolacji należało się skoncentrować na konsumpcji, spożywać przynoszone dania w ciszy i skupieniu. Do serwowanych posiłków zezwalało się wypić jeden kieliszek wina. Dobór koloru wina był wymuszony wyborem konsumowanej potrawy. Osoby, które zdecydowały się narybę, dostaną wino białe, a te, które wybrały mięso z ssaka – wino czerwone. Po posiłku należało w ciszy i spokoju rozejść się do swoich pokojów. Potajemne schadzki, czy imprezki w pokojach hotelowych przy użyciu środków wyskokowych, były surowo wzbronione pod groźbą poważnych konsekwencji służbowych (zwanych – „pekaesami”). Zapowiadała się zatem świetna zabawa. 

   Szewczyk mijał ludzi w smutnych ubraniach, ze smutnymi minami popijających kawę. Już sam ten widok sprawiał, że chciało się zażyć stosowną dawkę „środka wyskokowego”. 

W kolejnym odcinku – kontynuacja wątku - prelekcje.