SATYRA - epizod 50

Wypalona Szmatecka.

Dyrektor Szmatecka siedziała smętnie nad kubkiem herbaty. Jako środka słodzącego użyła połowy zawartości buteleczki wiśniówki. Trzeba ogrzewać się samemu, skoro nikt do tej roli się nie kwapi. Tak źle, jak teraz, jeszcze nie było. Z różnymi kretynami miała już w życiu do czynienia, ale Dobrozmiański i Misiak bili ich na głowę. Co prawda, dzięki nim awansowała. Miała większy pokój i efektowniejszą wizytówkę, ale poza tym nic się nie zmieniło. Tylko reputację naraża realizując pomysły pary kretynów. Przed nią leżała kartka papieru z prośbą jakiegoś kolesia Dobrozmiańskiego z MON o sfinansowanie projektu w ramach obrony terytorialnej. Szmatecka spojrzała na leżące przed nią pismo i zrezygnowała z półśrodków. Pociągnęła wiśniówkę z gwinta.

Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Szybko schowała butelkę z wiśniówką do szuflady biurka. Po chwili do pokoju zajrzała jej sekretarka, anonsując przybycie asystentki Dobrozmiańskiego – pani Joanny. Trzeba było przygotować wyjazd Dobrozmiańskiego do Stanów. Prezydent RP udawał się z misją obłaskawienia sojusznika po ostatnich wygłupach rządu i ciągnął za sobą orszak prezesów spółek skarbu państwa, którzy mieli pozyskać kapitał od biznesu amerykańskiego i nawiązać dobre relacje.

Pani Joanna, jak zawsze „profesjonalnie wykrochmalona” usiadła sztywno na krześle naprzeciwko biurka dyrektor zarządzającej. W ręku trzymała notatnik i gotowy do pisania długopis. Szmatecka zapatrzyła się na nią. 

„Kiedy ta profesjonalna kukła straci cierpliwość? Codziennie musi znosić Dobrozmiańskiego, a teraz dodatkowo tę cycatą idiotkę Mariolkę, którą sobie zatrudnił” – myślała pani dyrektor zarządzająca patrząc na asystentkę prezesa. Nagle zdała sobie sprawę, że ta cały czas do niej mówi

- …. Wylot za miesiąc, ale trzeba ustalić wszystkie szczegóły zgodnie z protokołem dyplomatycznym – dotarły do niej ostatnie słowa pani Joanny.

- Już zaczynam się bać – Szmatecka nie kryła cynizmu przed asystentką prezesa (możliwe, że duży udział w tym miała przyswojona wiśniówka).

- Pierwszy problem jest taki, że prezes do tej pory latał jedynie do Turcji i Egiptu w celach rekreacyjnych i nie ma obycia z dyplomacją.

- Fakt, na plaży w Hurgadzie dyplomacja nie jest potrzebna.

- Otóż to, kolejny problem w tym, że prezes nie mówi po angielsku.

- Fakt, na plaży w Hurgadzie wystarczy mieć opanowanie jedynie hasło: „one beer, pleace”*. To w zupełności wystarczy, żeby przetrwać i się dobrze bawić… 

- Nasz prezes twierdzi, że Amerykanie mogą się w końcu nauczyć polskiego. Jest tam dużo Polonii, więc powinni się do tej Polonii dostosować… To jego słowa – dodała Joanna asekuracyjnie. 

- Racja. Proponuję, by prezes zgłosił ten wniosek obecnemu prezydentowi USA.

- Prezes pyta, czy ma tam wieźć jakieś prezenty? – Joanna nie dała się zepchnąć z tematów zapisanych w notesie.

- Jakie prezenty?

- No, takie polskie, z Polską się kojarzące.

- Powiedz mi, moja droga, co naszemu prezesowi kojarzy się z Polską, bom ciekawa?

- Hmm, wódka i kiełbasa.

- Znaczy klasyczny zestaw polskiego inteligenta. Fakt, wódka może być dobrze przyjęta, zwłaszcza, kiedy się powie, że właścicielem jednej z gorzelni jest amerykański twardziel – Bruce Willis. Natomiast kiełbasa, po tylu godzinach podróży, może mu się nieco zaśmierdnąć i zrobi się z tego międzynarodowy skandal.

- To prawda… Ja zaproponowałam nasze rodzime kryształy.

- Tak, to piękne rzeczy i takie tam lubią, ale nadźwiga się strasznie.

- Prezes miał jeszcze jeden pomysł…

- Mów, bo spłonę z ciekawości.

- Wymyślił, że w sklepie, na lotnisku kupi magnesy na lodówkę z widoczkiem Kolumny Zygmunta i Syrenki.

- O, brawo, świetny pomysł! Mógłby dać pierwszej damie, żeby sobie na lodówce w Białym Domu przykleiła… Rany boskie, jak go upilnować, żeby tam za dużego obciachu nie narobił?

- Wiesz, tak między nami, myślę, że pod tym względem nie będzie się wyróżniał wśród innych uczestników delegacji polskiego biznesu.

- To tragedia jest jakaś! Byle nie kazał mi jechać ze sobą, bo spalę się ze wstydu.

- Prezes zapowiedział, że chce mieć czas wolny…

- O doprawdy, a na co chce go spożytkować?

- Chce iść do sklepu, bo kuzynka chce najnowszego Iphona, a on póki co, jest dostępny jedynie w Stanach. Do tego podobno w tym czasie ma być jakaś gigantyczna wyprzedaż, więc ma kupić damską bieliznę…

- Olaboga, mam nadzieję, że nie na własny użytek.

- Nie, dla owej kuzynki i innych pań z rodziny. 

- Tak, może i my coś zamówimy… Już to widzę, prezydent RP i prezydent USA czekają, bo niejaki Dobrozmiański grzebie w babskich majtkach.

- Fakt, ale przynajmniej dzięki temu, miałby szansę trafić do głównego wydania CNN. Zawsze o tym marzył.

- Z tego, co widzę, co byśmy nie wymyślały, to i tak obciachu nie unikniemy. Cały nasz profesjonalizm psu na budę. I jak tu nie pić – to ostatnie Szmatecka dodała już w duchu.

W kolejnym odcinku – Mariolka – cóż znowu wykombinowała nasza rezolutna sekretarka?