SATYRA - epizod 44

Zielone ludziki na polu.

Dobrozmiański dzwoni do swojego przyjaciela Franka:

- Cześć, co tam u ciebie słychać? Dawno żeśmy nie gadali… Robotę masz? No, w końcu. Gdzie cię przypisali… Do MONu?! Jakżeś to zrobił? Przecież ty nigdy nic wspólnego z armią nie miałeś, nawet służby wojskowej nie odbywałeś… Co, to teraz nie jest istotne? Można być w wojsku i nie mieć nic wspólnego z wojskiem? Jak tak dalej pójdzie, to i w biznesie będzie można działać bez żadnego doświadczenia i tacy fachowcy, jak ja, nie będą już potrzebni. Ty, a może w wywiadzie skończysz i będziesz jak ten „zero siódmy”?… Chciałbyś. No ja myślę … Co?! Jaki sponsoring?! Wiesz przecież, że oszczędzać mi każą. … Na jakich znowu zielonych ludzików?! Ufoludki tam macie? Niech się sami finansują. Skoro było ich stać, żeby do nas dolecieć, to i na utrzymanie starczy. Poza tym nikt ich tu nie zapraszał … Aaa, obrona terytorialna, trzeba tak było od razu mówić, a nie jakieś kryptonimy nadawać. A co im tam przysponsorować trzeba? … Wszystko?! Rany boskie. Mam nadzieję, że nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby nas zaatakować, skoro nie mamy kasy na wojsko. ... Jasne, rozumiem. Skoro będzie to dobrze widziane przez wiemy kogo, to dam trochę grosza na kampanię. … Co? Dobra, więcej niż trochę … Co u mnie? Integracja była… Chyba sukces, ale do końca nie wiem, bo film mi się urwał w trakcie imprezy. Donosiciele zapewniają, że było dobrze. Wszyscy zadowoleni. Oczarowałem ich swoją mową. Miałem, proszę ciebie, wiekopomny speach*, a miejscami taki mądry, że sam nie wiedziałem, o czym gadam. Mimo to chcą mnie dalej ocieplać. … Czego nie rozumiesz? Wizerunek będą mi niby lepszy robić. Ja jestem zdania, że wizerunek mam dobry, ale te propagandówki szukają sobie jakiegoś zajęcia i chcą doskonalić nawet to, co doskonałe. … Jak się będę ocieplał, pytasz? Ano w pole każą mi jechać. … Nie, nie orać, tylko z ludźmi się spotykać… Tak, tak, na polu… Tam są niby tacy zwykli ludzie, sól ziemi, czy jakoś tak, a tak naprawdę to zwykli sprzedawcy są, ale to podobno ważne, żeby prezesa co jakiś czas oglądali. Trzeba jechać, ścisnąć dłoń. Powiedzieć, że są fantastyczni, oby tak dalej i żeby plan robili, bo od nich cała firma zależy… Widzisz, jak się wyrobiłem? … Nie, nie na polu będę z nimi gadał, tylko w naszym punkcie sprzedaży. … Tak, tak „wyjazd w teren” to się nazywa. Ale ty się drobiazgowy zrobiłeś. … Co? Chcesz mój „teren” z zielonymi ludzikami połączyć? Możemy spróbować. Rzucę hasło swoim propagandówkom. Niech kombinują. … Tak, tak, o sponsoringu też im powiem.

W kolejnej odsłonie rozterki moralne dyrektor Stupińskiej.

* ang. „mowa”