Piemont – włoska „stopa gór”.

To północny region Włoch, przy granicy z Francją i Szwajcarią, mało spenetrowany przez turystów, choć oferuje wszystko, czego dusza zapragnie. Prawię połowę obszaru Piemontu pokrywają góry i to nie byle jakie, tylko Alpy. Tworzą literę C wokół równin, otaczając z trzech stron stolicę regionu – Turyn.

To kraina pięknych widoków: piętrzące się do nieba Alpy, przejrzyste jeziora, wzgórza pokryte krzewami wina i leszczynami, urocze miasteczka pełne historii.

Zachód słońca nad winnicami. Jeden z piękniejszych widoków na świecie; fot. P. Jarkiewicz

Piemontczycy są bardzo uprzejmi i kulturalni, aczkolwiek wyczuleni na punkcie swojej odrębności. W Piemoncie lepiej nie wplatać do wypowiedzi słów w lokalnym dialekcie, bo się usłyszy, że udajesz Piemontczyka, podczas gdy widać po tobie, że NAWET Włochem nie jesteś.

Rys historyczny.

Piemont ma długą tradycję sięgającą czasów starożytnych. Po Celtach, Rzymianach i plemionach barbarzyńskich, na tereny te wkroczyła tradycja chrześcijańska, pozostawiając po sobie piękne zabytki sakralne w stylu romańskim i gotyckim, często budowane na miejscu starożytnych świątyń. Przez niemal 9 wieków (do 1946 roku) Piemontem władała dynastia sabaudzka. Rządząc przez tyle lat, Sabaudowie dorobili się nie lada majątku, który dziś możemy oglądać w ich byłych pałacach (więcej przy okazji felietonu poświęconemu Turynowi). Pod ich rządami, sprawowanymi mniej lub bardziej sprawnie, za to stabilnie, region rozwijał się i bogacił. Nic więc dziwnego, iż znalazł się w orbicie zainteresowań Austrii, a potem Francji. Austriacy nie mieli szans w starciu z francuskim generałem Napoleonem Bonaparte. W następstwie ten bogaty region został przyłączony do Francji i do upadku Napoleona stanowił integralną część cesarstwa francuskiego. Cesarz Francuzów dbał o jego rozwój, pozostawiając po sobie choćby bardziej rozwiniętą infrastrukturę. Od nowych panów Piemontczycy otrzymali coś jeszcze: nowoczesne prowadzenie polityki w myśl liberalizmu i wartości Rewolucji Francuskiej. Stworzyło to podwaliny do późniejszych tendencji zjednoczenia Włoch. Ruch ten (zwany: „risorgimento”) narodził się właśnie w Piemoncie. W jego następstwie piemoncki władca z dynastii sabaudzkiej - Wiktor Emanuel II został pierwszym królem zjednoczonych Włoch. Niestety przeniósł stolicę z Turynu do Rzymu. W efekcie tego posunięcia Piemont wylądował na peryferiach nowego państwa. Dał sobie jednak radę. Stał się kolebką przemysłu. W roku 1899 została założona Fabbrica Italiana di Automobili Torino (czyli, po prostu: „FIAT”), a następnie powstały kolejne późniejsze giganty: Lancia, Olivietti, Pirelli, Martini, Bialetti.

Po drugiej wojnie światowej, gdy dynastia sabaudzka skompromitowała się kolaboracją z faszystami, Włosi w wolnym referendum zagłosowali za utworzeniem republiki, a Sabaudowie do 2003 roku zostali wygnani z kraju, do którego zjednoczenia się przyczynili.

Sztuka.

Pod tym względem region jest bardzo urozmaicony. Włoska sztuka jest przemieszana z wpływami kultury Francji i Szwajcarii. Odnajdziemy tu pozostałości z czasów imperium rzymskiego, jak choćby: Porta Romana w Turynie, amfiteatry w Asti i Ivrei, gorące termy w Acqui Terme.

Porta Romana, Turyn, przyozdobiona przed świętami Bożego Narodzenia; fot. P. Jarkiewicz

Na przestrzeni wieków XI i XII szczególnie rozwinęła się sztuka sakralna: katedry, kościoły i klasztory. 

wnętrze katedry w Asti; fot. P. Jarkiewicz

Czasy średniowieczne pozostawiły również po sobie monumentalne zamczyska, których większość jest zlokalizowana w okolicach Turynu. Kolejny okres kulturalnego prosperity regionu - to epoka baroku, która do Piemontu weszła z głośnym przytupem wraz z dynastią sabaudzką. Jej wpływy widać szczególnie w Turynie, więc zajmiemy się szerzej tym wątkiem w kolejnym felietonie.

Znanym na świecie Piemontczykiem jest Umberto Eco autor książki „Il nome della rosa” („W imię róży”, wydanej w 1980 roku), której akcja dzieje się w jednym z piemonckich klasztorów.

Piemont, a w szczególności Turyn, znany jest jeszcze z jednej rzeczy: mistrza włoskiego calcio – FC Juventus, który od 6 lat niepodzielnie rządzi ligą włoską .

Magiczne chwile na stadionie Juventusu; fot. P. Jarkiewicz

Kuchnia:

Piemont – to kraina tradycji kulinarnej i winiarskiej. Spotyka się tutaj kuchnia włoska i francuska. Jest więc makaron, ryż, ale mogą się też przytrafić żabie udka i ślimaki. 

Piemont – to kolebka ruchu Slow Food („powolne jedzenie”), który, stojąc w opozycji do fast foodów, koncentruje się na popularyzacji lokalnych potraw, przygotowanych w sposób tradycyjny, z lokalnych składników pochodzących od szczęśliwych roślin i zwierząt. Podsumowując, ruch ten staje w obronie prawa do smaku.

Kuchnia piemoncka - to kuchnia wyrafinowana, acz skromna w wyrazie. Głębia wyczuwana jest w smaku nie wyglądzie. To tradycja Slow Food: proste rzeczy skomplikowanie przygotowane. Piemont słynie z doskonałych surowych warzyw, które podawane są w formie sałatki („insalata mista”) lub jako dodatek do dań (tzw. contorno). Kuchnia ta znana jest również z wysokiej jakości: owoców morza, oliwy, cielęciny i… czekolady.

insalata mista

miks mięsny– specjalność regionu - z jarzynką; fot. P. Jarkiewicz

Tradycyjny piemoncki posiłek – to prawdziwa frajda dla podniebienia. Zaczyna się od grissini (paluszków chlebowych) na przystawkę, w dalszej kolejności na primo i/lub secondo: tradycyjne piemonckie pierogi faszerowane wszystkim, co kucharzowi przyjdzie do głowy: od wołowiny do szpinaku, risotto (z ryżu hodowanego w tym regionie), cielęcina w sosie winnym lub trufle przyrządzone na wszelkie możliwe sposoby. Na koniec, jak objętość brzucha pozwoli,  dolci: czekolada, krem zabaione, lub mini ptysie zwane profiterole. 

Profiterole, mniam; fot. P. Jarkiewicz

Popularne produkty regionu:

1/ Trufle – białe złoto. Biała trufla występująca w okręgu Alba – to jeden z najrzadszych produktów spożywczych na świecie. Jej cena ustępuje tylko szafranowi. Dlaczego grzyb pachnący zgniłym liściem lub nieumytym ciałem jest tak popularny? Według kucharzy podnosi walory smakowe dań; jest unikatowy, a wiadomo, że takie rzeczy zawsze wzbudzają największe pożądanie. Grzyb ten rośnie bardzo powoli, klika miesięcy, schowany pod glebą. Dopiero, gdy urośnie, późną jesienią, przez 10 dni wydziela ten swój charakterystyczny zapaszek, a ludzie, uzbrojeni w wyćwiczone psy i świnie, ruszają na jego poszukiwania niczym rycerze Okrągłego Stołu po świętego Graala.

2/ Orzechy laskowe – w Piemoncie nie mijamy położonych na zboczach gajów oliwnych lecz gaje leszczynowe. To, obok winnic, najpopularniejszy element krajobrazu tego regionu. Po II Wojnie Światowej niejacy bracia Ferrero stworzyli firmę zajmującą się produkcją wyrobów czekoladowych. Najbardziej znany i lubiany krem czekoladowy na świecie (Nutella) zaczął być produkowany w 1964 roku.

Ale okaz; fot. P. Jarkiewicz

3/ Sery: 9 z 30 zarejestrowanych włoskich gatunków sera pochodzi z Piemontu, w tym doskonały ser owczy murazzano.

4/ Grissini – te paluszki, zostały wymyślone przez lekarza z Piemontu w XVII jako lekarstwo na problemy gastryczne ówczesnego władcy z dynastii sabaudzkiej. Obecnie grissini funkcjonują w formie przystawki w restauracjach i zawsze pojawią się na naszym stole przed zamówieniem posiłku. Należy jednak pamiętać, iż poczęstunek ten, gdy go napoczniemy, zostanie zaliczony do rachunku.

„stoliczku nakryj się”; fot. P. Jarkiewicz

5/ Czekolada – Piemont z niej słynie; niektórzy mawiają, że receptura najbardziej znanej na świecie – czekolady szwajcarskiej – pochodzi właśnie z Piemontu . Warto zatem spróbować regionalnych deserów na bazie czekolady; w Turynie są też kawiarnie wyspecjalizowane w serwowaniu czekolady pod każdą postacią, ale o tym w kolejnym felietonie. Ta najsłynniejsza, specjalność Turynu, to: il gianduia – tym miękkiej czekolady nadziewanej orzechami laskowymi.

Bez popitki nie da rady; fot. P. Jarkiewicz

6/ Wina:

Z Piemontu pochodzą najlepsze gatunki włoskich win: Barolo i Barbaresco należące też do najlepszych na świecie. Barolo jest nazywane: „królem win i winem króli”. Barolo i Barbaresco powstają z bardzo kapryśnego szczepu wina o nazwie Nebbiolo, które rośnie tylko w Piemoncie. Mankamentem tych win jest konieczność długiego leżakowania (2 lata w beczce dębowej, a potem jeszcze 10 lat w butelce), co wpływa też na ich cenę. Ja kupuję wino taniej, które następnie jeszcze leżakuje przed spożyciem około 2 lat. No, ale czego nie robi się dla „króla”. Drugim szczepem wina czerwonego, hodowanym w Piemoncie jest Barbera, równie kapryśna jak Nebbiolo, ale zdecydowanie mniej wysublimowana. Jednak najbardziej znanym piemonckim winem, drugim najpopularniejszym z win włoskich po toskańskim Chianti, jest wino białe z regionu Asti – spumante. Asti spumante – wino musujące, produkowane jest głównie na eksport. Lokalnie bardziej popularne jest Moscato, a wśród nich najpopularniejsze to: Moscato d’Asti. 

dorodne i dojrzałe, czeka na zerwanie; fot. P. Jarkiewicz

Gdy jednak nie przepadamy za winem, może nie pogardzimy jego pochodną. Prawie każdy kojarzy takie marki jak: Martini, czy Cinzano. Receptura wermutu, produkowanego z piemonckich win, powstała w XVIII wieku, w Turynie, a dziś stanowi ok. 25% eksportu włoskiego alkoholu. 

Każda z piemonckich restauracji, nawet najskromniejsza trattoria w przysłowiowej dziurze, ma bogatą kartę win. Poza wymienionymi powyżej winami warto spróbować lokalnych wynalazków, pochodzących często z małych, rodzinnych winnic.  Podróżując po Piemoncie istnieje też możliwość skosztowania wina bezpośrednio od producenta, zwłaszcza w okresie winobrania wina są wystawione przy drodze na małych stoliczkach. Dlatego warto zawsze podróżować z kierowcą . 

Ponadto Piemont słynie z jarmarków gastronomicznych, popularyzujących lokalne produkty: potrawy i wino. Obfituje w nie w szczególności październik - okres winobrania. 

winobranie; fot. P. Jarkiewicz

W Piemoncie koniecznie trzeba mieć samochód i poznawać ten region, włócząc się po nim w tempie Slow Foot („wolna stopa” – termin wymyślony przez autora). Wśród wzgórz pokrytych winoroślami rozrzucane są małe urokliwe miasteczka, z których każde przyciąga inną atrakcją. Nie wymaga to jechania do Włoch samochodem, można takowy w prosty i niedrogi sposób wynająć na lotnisku w Turynie. Nie musi być wyszukany. My, Fiacikiem 500, zdobywaliśmy włoskie Alpy. Prawda jest taka, że Piemont jest dobrze skomunikowany. Wzdłuż regionu biegną autostrady, Turyn ma swoją obwodnicę, a ponieważ przejazd autostradami jest bardzo kosztowny, są raczej puste (zwłaszcza autostrada między Turynem a Aostą – stolicą regionu Valle d’Aosta w sercu Alp).

Alpy w świetle zachodzącego słońca; fot. P. Jarkiewicz

Warto wybrać się na przejażdżkę szlakiem winnym, zatrzymując w mijanych wsiach i małych miasteczkach, w celu zwiedzania, konsumpcji lub nabycia regionalnych produktów. Szlak wiedzie od Dogliani słynącego z czerwonego wina o tej nazwie, przez Murazzano (słynące z sera żółtego made from owca) do Barolesco i Barolo – których przedstawiać nie trzeba, można za to zapoznać się z historią produkcji tych wybornych win w lokalnych muzeach.

wioska Barolo; fot. P. Jarkiewicz

Planują taką objazdówkę w trybie Slow Foot trzeba być jednak czujnym. By zwiedzanie było przyjemne, a my mieli szansę spróbować lokalnych wiktuałów w ciągu dnia, a nie w środku nocy, warto przed zwiedzaniem, pójść na obiad . Inaczej w tej cudownej krainie, fantastycznym winem płynącej, będziemy głodni. Tak, to straszna prawda. O godzinie 14 zamykają wszystkie knajpy (nawet w Turynie) i jeśli się nie załapiemy z posiłkiem do tej pory, będziemy chodzili głodni do godz. 19, kiedy na powrót zostaną otwarte. Sklepy też są zamykane, więc na bułkę z pomidorem też nie ma co liczyć .

gdzieś na drodze do Barolo; fot. P. Jarkiewicz

A oto kilka miasteczek, które moim zdaniem powinny znaleźć się na szlaku naszej piemonckiej objazdówki:

1/ Alba – moja ulubiona miejscowość, do której zawsze staram się wpaść podczas pobytu w Piemoncie. To kolebka trufli i Nutelli, z przepiękną starówką. Wzdłuż głównej ulicy znajdują się małe sklepiki, nęcące winami, makaronami, oliwami, no i oczywiście truflami pod każdą postacią. Tu także, na wystawie, widziałam największy w swym życiu słój Nutelli. Dla zwiedzających są urokliwe kościółki, dla tych, którzy wolą dopieścić ciało miast ducha, polecam małe restauracyjki, w których znajdziemy tradycyjną kuchnię piemoncką i oczywiście dania z chlubą regionu – truflami.

uliczka Alby, trufle są wszędzie; fot. P. Jarkiewicz

2/ Bra – miasto, które sprawia, że Anglicy zataczają się ze śmiechu („bra” – po angielsku znaczy „stanik”) jest stolicą kuchni Slow Food, a przy tym miłym miasteczkiem z urokliwą starówką i imponującym kościołem romańsko-gotyckim z XIII wieku.

Bra w trakcie sjesty; fot. P. Jarkiewicz

3/ Asti – znane głównie z dwóch rzeczy: wyścigu konnego po ulicach miasta (Palio) i znakomitego białego wina musującego. 

fot. P Jarkiewicz

Miasto, pamiętające jeszcze czasy imperium rzymskiego pełne jest wspaniałych kościołów, okazałych pałaców i kamienic. 

rynek w Asti; fot. P. Jarkiewicz

4/ Cherasco – urokliwe miasteczko, słynące z podpisania układu pokojowego między Francją, reprezentowaną przez Napoleona Bonaparte a Austrią, targów staroci i jadalnych ślimaków.

To w tym budynku Napoleon upokarzał austriackiego dowódcę; fot. P. Jarkiewicz

fot. P. Jarkiewicz

5/ Acqui Terme – miejscowość uzdrowiskowa starożytnych Rzymian, słynąca z gorących źródeł, z ciągle działającymi termami i wspaniałą parującą fontanną na głównym placu.

parująca fontanna, którą badam organoleptycznie

Nocleg:

W kwestii noclegów, to w szczególności polecam winnice. Przy okazji odpoczynku można wziąć udział w degustacji i zakupić wyroby bezpośrednio od producenta. Można też pławić się w luksusie w piemonckim pałacu z widokiem na Alpy lub pobawić w średniowiecznego rycerza lub białą damę i zamieszkać w średniowiecznym zamczysku.

piemoncka winnica – agroturystyka; fot. P. Jarkiewicz

fot. P. Jarkiewicz

fot. P. Jarkiewicz

W dalszej kolejności zapraszam na felieton poświęcony stolicy Piemontu pod tytułem: „Turyn połączenie nowoczesności z tradycją”: http://jarkiewicz.eu/articles/index/index/article/turyn-czesc-1 .